Chyba każde poważne odchudzanie ma swoje etapy... Zapał i motywacja, przygotowania, rozpoczęcie działania... Niby każdy mówi, że rozpocząć jest najtrudniej... A ja uważam, że to najłatwiejsza rzecz. Najczęściej bowiem spotykamy się z bodźcem zewnętrznym, impulsem, który daje nam solidnego kopniaka i wtedy uświadamiamy sobie "powinnam zrzucić te x kg". Może być to płeć przeciwna... Piękniejsza koleżanka... Fajny ciuszek, który widzimy na wystawie... Nadchodzące wydarzenie, czy lekarz, który opowie o zgubnych skutkach pielęgnowania nadwagi... Jakikolwiek bodziec to by nie był, to często on wylewa nam na głowę kubek zimnej wody i zaczynamy akcję odchudzanie.
Według mnie najgorsze i najtrudniejsze są następne etapy. Wytrzymywanie w diecie przez jakiś czas, realizowanie ustalonego wcześniej planu jedzeniowego i ćwiczeniowego... Te dni wątpliwości, które się pojawiają w trakcie, które czasami okupione są łzami sumienia, że jednak złamało się ten plan i "musimy zaczynać wszystko od nowa". Potem czyta się artykuły tych wszystkich specjalistów, że mała chwila załamania nie przekreśla diety i straconych kg, które udało się do tej pory zrzucić (albo i nie), że nie należy się poddawać i wskoczyć znowu od razu do tego pędzącego pociągu zwanym "odchudzanie".
Na im dłużej ktoś brata się z dietą i ćwiczeniami, tym bardziej musi się liczyć z występowaniem w/w trudności...Tylko jak zapobiegać takim chwilom zwątpienia? Co można zrobić kiedy już się pojawią? Dziewczyny, jak wy sobie z nimi radzicie?
Taka refleksja mnie złapała, gdyż jednak postanowiłam wytrwać w moim postanowieniu ważenia się i mierzenia raz w tygodniu. Nie ważyłam się i zrobię to dopiero w środę rano - wtedy minie drugi tydzień jak pojawiłam się ponownie na Vitalii, i tym razem jestem aktywna. Mam dzień lekkich wątpliwości i złego samopoczucia. Może to dlatego, że się nie wyspałam porządnie? Ostatnio mam trudności w zasypianiu, co mi się nigdy wcześniej nie zdarzyło...
Blondynka94
2 grudnia 2015, 21:34Każdy z nas ma chwile załamania. Ale najważniejsze to trwać. W końcu nas opuszczą
Granatowaa
30 listopada 2015, 14:59Ja po długim czasie jak trzymam się diety i ćwiczeń jestem zbyt pewna siebie, że weszło mi to już w krew. I co? I nagle klops. Nim się zorientuje po zdrowym trybie nie ma ani śladu.
bratek1970
30 listopada 2015, 14:24No, trzymam kciuki za to trwanie. Jeśli nie weźmiesz się teraz za siebie, będziesz to robić, jak utyjesz kolejne 10 kilo. Dawaj, może i leje, może i wieje, ale my musimy do przodu!
KatRina21
30 listopada 2015, 12:43Trzeba robić poprostu swoje i tak jak radzą nie przejmować się małymi potknięciami. Nie wiem czy Cie to zainteresuje ale odnośnie pedałowania na rowerku: http://vitalia.pl/index.php/mid/139/fid/1793/wyzwania/odchudzanie/challengeId/2606/name/1500-minut-CARDIO-grudzien-2015
Eulidia
30 listopada 2015, 18:1748min dziennie to ja nie dam rady... Na razie kręcę po 20 i tak daję z siebie wszystko xD