dla mnie moja waga zawsze byla i jest tematem yabu...nawet teraz gdy waze okolo 54 kg. To chyba pozostalosc po czasach gdy kolezanki i kuzynki lamentowaly,ze waza 51 a nie 48 a ja widzialam na wadze 83.....
Dzięki za tak liczne odpowiedzi!
Mówię swojemu mężowi, ale nie jest to łatwe - tym bardziej, że waży mniej ode mnie.
Mówię jednak, gdyż to motywuje.
Dziś rozpoczyna się 12 dzień.
Daję radę.
yokunia
7 lipca 2011, 10:48
U mnie problem nie mówienia o swojej wadze rozwiązał się sam a w zasadzie został rozwiązany przez mojego narzeczonego podstępem : ) I w zasadzie cieszę się że tak wyszło bo tak jest lepiej. Wiele razy byłam pytana ile ważę ale bynajmniej nie złośliwie a ja ciągle żartowałam i nie odpowiadałam nic. Pewnego razu wybraliśmy się do Kliniki Solumed w Poznaniu gdzie rozpoczynała się akcja Zwalamy kilogramy i odbywało się mierzenie,ważenie,porady itd. Każdy uczestnik dostał zeszyt dobrego prowadzenia z wynikiem początkowym i pustymi tabelkami do wypełniania postępu. Ja poszłam pierwsza ale pomimo tego że wiedziałam ile ważę i tak wyszłam trochę podłamana bo to zawsze inaczej jak ktoś obcy powie-musi pani schudnąć. Po wyjściu mojego faceta z gabinetu znowu zostałam zapytana ile ważę i znowu nic nie odpowiedziałam. Zanim zdążyłam się zorientować wyrwał mi mój zeszyt z ręki i przeczytał wyniki. No i co mogłam zrobic? Nic : ) Naprawdę lepiej sie wtedy poczułam, że nie musze się ciągle wykręcać, tym bardziej że oboje mielismy wtedy min 10 kg do zrzucenia. Od tamtej pory jesteśmy na diecie,codziennie się ważymy, wspieramy w diecie i przynajmniej nie muszę wysłuchiwać pytania- ILE WAŻYSZ? Także głowa do góry!Pozdrawiam
marta25f
7 lipca 2011, 10:35
ja mówię, ale do pewnego czasu;) teraz ważę ok 68, ale gdy kiedyś zjechałam do 60 i miałam w planach zjechać jeszcze ok 2 kg to się "burzył" więc teraz jak już będę niżej, tak ok 62 to już nic nie będę mówiła, bo mnie bardzo zniechęca do dalszego odchudzania;/// straszy chorobami i w ogóle;///
slim19
7 lipca 2011, 10:35
ja zaczelam mowic jak na prawde wzielam sie za diete a teraz juz mowie bo waze az ;) 1 kg mniej od niego.. Trzymam kciuki !!
że mówię! :) mój facet dokładnie jest wtajemniczony w moja dietę, pomaga mi przygotowywać posiłki i zresztą sam je wcina :)
Marchew27
7 lipca 2011, 10:29
że mówienie o swojej wadze jest bardzo ważne nie dla bliskich nam osób ale dla nas samych. Kiedy nasi bliscy wiedzą przestaje to być jakąś wielką tajemnicą i tematem tabu. Wszyscy wiedzą jak realny jest problem i razem łatwiej jest się z nim zmierzyć.
cogitata
7 lipca 2011, 10:28
ja tak samo jak ty... mowie ze schudłam ale mąż nie zna mojej wagi... choć jakby chciał to jest zapamiętana na wadze elektronicznej i mógłby sprawdzić.. głupio mi że ważę od niego więcej...ale to się zmieni..heheh
mój też mnie wspiera, chociaż czasami nazywa mnie tłuścioszkiem, niby pieszczotliwie, ale ja wiem, że to specjalnie - jak wchodzę na wagę to sam pyta ile wskazuje i ile ubyło, lub przybyło heh :) pozdrawiam
memii
7 lipca 2011, 10:27
Nie mówię ile ważę ;) ale ja nie o tym, też mam niedoczynność tarczycy i inne problemy hormonalne .. wg mnie zdecydowanie za mało jesz, niedługo rzucisz się na jedzenie i będzie piękne jojo:( radzę zwiększyć do 1500-1600 kcal, ja chudnę na 1450 nawet do 1kg na tydzień. powodzenia w dalszej walce z tłuszczykiem
Luanna
7 lipca 2011, 10:23
U mnie jest dokładnie tak samo:) Wspiera i kibicuje, chętnie się pochwalę, ile straciłam, ale nie powiem nigdy, ile ważę. Tzn. powiem, jak już osiągnę swój cel:)
paradise1990
7 lipca 2011, 10:23
Nie mam z tym problemow :)) Wiem, ze mnie kocha i uwielbia moje cialo. Zawsze mnie chwali jak mi pieknie idzie a to mnie bardzo motywuje. :)
wypchana3marzeniami
7 lipca 2011, 10:22
czekam aż w końcu sam coś zauważy ;)
Monika.C
7 lipca 2011, 10:20
Skoro cię tak wspiera to w czym problem :D
Swoją drogą miło jest mieć takiego kogoś przy sobie. Kogoś kto nas wspiera na każdym kroku a nie podkłada kłody pod nogi.
migoma11
7 lipca 2011, 10:20
dokładnie tak samo;) lepiej brzmi "Kochanie schudłam 3 kilogramy" niż ważę tyle i tyle... ja ostatnio musiałam powiedzieć troszeczkę na odwrót... "Kochanie przytyłam 3 kilogramy" na co usłyszałam cudowną odpowiedz" No jasne, ciekawe gdzie?!" Miło mi się zrobiło...:)
Sturbuck
8 lipca 2011, 20:57dla mnie moja waga zawsze byla i jest tematem yabu...nawet teraz gdy waze okolo 54 kg. To chyba pozostalosc po czasach gdy kolezanki i kuzynki lamentowaly,ze waza 51 a nie 48 a ja widzialam na wadze 83.....
efemerydaa
8 lipca 2011, 05:54Dzięki za tak liczne odpowiedzi! Mówię swojemu mężowi, ale nie jest to łatwe - tym bardziej, że waży mniej ode mnie. Mówię jednak, gdyż to motywuje. Dziś rozpoczyna się 12 dzień. Daję radę.
yokunia
7 lipca 2011, 10:48U mnie problem nie mówienia o swojej wadze rozwiązał się sam a w zasadzie został rozwiązany przez mojego narzeczonego podstępem : ) I w zasadzie cieszę się że tak wyszło bo tak jest lepiej. Wiele razy byłam pytana ile ważę ale bynajmniej nie złośliwie a ja ciągle żartowałam i nie odpowiadałam nic. Pewnego razu wybraliśmy się do Kliniki Solumed w Poznaniu gdzie rozpoczynała się akcja Zwalamy kilogramy i odbywało się mierzenie,ważenie,porady itd. Każdy uczestnik dostał zeszyt dobrego prowadzenia z wynikiem początkowym i pustymi tabelkami do wypełniania postępu. Ja poszłam pierwsza ale pomimo tego że wiedziałam ile ważę i tak wyszłam trochę podłamana bo to zawsze inaczej jak ktoś obcy powie-musi pani schudnąć. Po wyjściu mojego faceta z gabinetu znowu zostałam zapytana ile ważę i znowu nic nie odpowiedziałam. Zanim zdążyłam się zorientować wyrwał mi mój zeszyt z ręki i przeczytał wyniki. No i co mogłam zrobic? Nic : ) Naprawdę lepiej sie wtedy poczułam, że nie musze się ciągle wykręcać, tym bardziej że oboje mielismy wtedy min 10 kg do zrzucenia. Od tamtej pory jesteśmy na diecie,codziennie się ważymy, wspieramy w diecie i przynajmniej nie muszę wysłuchiwać pytania- ILE WAŻYSZ? Także głowa do góry!Pozdrawiam
marta25f
7 lipca 2011, 10:35ja mówię, ale do pewnego czasu;) teraz ważę ok 68, ale gdy kiedyś zjechałam do 60 i miałam w planach zjechać jeszcze ok 2 kg to się "burzył" więc teraz jak już będę niżej, tak ok 62 to już nic nie będę mówiła, bo mnie bardzo zniechęca do dalszego odchudzania;/// straszy chorobami i w ogóle;///
slim19
7 lipca 2011, 10:35ja zaczelam mowic jak na prawde wzielam sie za diete a teraz juz mowie bo waze az ;) 1 kg mniej od niego.. Trzymam kciuki !!
laskotka7
7 lipca 2011, 10:30że mówię! :) mój facet dokładnie jest wtajemniczony w moja dietę, pomaga mi przygotowywać posiłki i zresztą sam je wcina :)
Marchew27
7 lipca 2011, 10:29że mówienie o swojej wadze jest bardzo ważne nie dla bliskich nam osób ale dla nas samych. Kiedy nasi bliscy wiedzą przestaje to być jakąś wielką tajemnicą i tematem tabu. Wszyscy wiedzą jak realny jest problem i razem łatwiej jest się z nim zmierzyć.
cogitata
7 lipca 2011, 10:28ja tak samo jak ty... mowie ze schudłam ale mąż nie zna mojej wagi... choć jakby chciał to jest zapamiętana na wadze elektronicznej i mógłby sprawdzić.. głupio mi że ważę od niego więcej...ale to się zmieni..heheh
kasia8147
7 lipca 2011, 10:27mój też mnie wspiera, chociaż czasami nazywa mnie tłuścioszkiem, niby pieszczotliwie, ale ja wiem, że to specjalnie - jak wchodzę na wagę to sam pyta ile wskazuje i ile ubyło, lub przybyło heh :) pozdrawiam
memii
7 lipca 2011, 10:27Nie mówię ile ważę ;) ale ja nie o tym, też mam niedoczynność tarczycy i inne problemy hormonalne .. wg mnie zdecydowanie za mało jesz, niedługo rzucisz się na jedzenie i będzie piękne jojo:( radzę zwiększyć do 1500-1600 kcal, ja chudnę na 1450 nawet do 1kg na tydzień. powodzenia w dalszej walce z tłuszczykiem
Luanna
7 lipca 2011, 10:23U mnie jest dokładnie tak samo:) Wspiera i kibicuje, chętnie się pochwalę, ile straciłam, ale nie powiem nigdy, ile ważę. Tzn. powiem, jak już osiągnę swój cel:)
paradise1990
7 lipca 2011, 10:23Nie mam z tym problemow :)) Wiem, ze mnie kocha i uwielbia moje cialo. Zawsze mnie chwali jak mi pieknie idzie a to mnie bardzo motywuje. :)
wypchana3marzeniami
7 lipca 2011, 10:22czekam aż w końcu sam coś zauważy ;)
Monika.C
7 lipca 2011, 10:20Skoro cię tak wspiera to w czym problem :D Swoją drogą miło jest mieć takiego kogoś przy sobie. Kogoś kto nas wspiera na każdym kroku a nie podkłada kłody pod nogi.
migoma11
7 lipca 2011, 10:20dokładnie tak samo;) lepiej brzmi "Kochanie schudłam 3 kilogramy" niż ważę tyle i tyle... ja ostatnio musiałam powiedzieć troszeczkę na odwrót... "Kochanie przytyłam 3 kilogramy" na co usłyszałam cudowną odpowiedz" No jasne, ciekawe gdzie?!" Miło mi się zrobiło...:)