Cieszę się, że zrobiłam wszystko co zaplanowałam. Mianowicie chodzi tu tylko o dietę. Trzymałam się zdrowych produktów i jadłam potrawy w równych odstępach. Ale najbardziej jestem dumna z tego, że nie podjadałam. U mnie jest to duży problem, ponieważ moja silna wola nie jest wypracowana, a także zwykle "zajadam smutki", więc o nietrzymanie diety jest mi łatwo. Najtrudniej jest wieczorem, wtedy pokusa jest największa, bo za dnia aż tak trudno nie jest :)
A teraz mały bilans. Nie mogę mieć aż tak za złe to co zjadłam na śniadanie, ponieważ nie miałam jako takich produktów, a przecież lepiej zjeść cokolwiek niż nie posilić się niczym i jeszcze bardziej rozregulować organizm.
Śniadanko: bułka pszenna z dwoma plastrami żółtego sera i ćwiartką papryki + zielona herbata; obiad: miseczka zupy jarzynowej (bez śmietany i więcej warzyw niż "wody"); podwieczorek: cztery plastry pieczonej cukinii z przyprawami; kolacja: dwie małe kanapki z chleba razowego, białego sera półtłustego i pomidora "malinówki"
Postanowiłam zaznaczać kolorem z jakich posiłków jest zadowolona - zielony, z jakich po części - żółty/jasny brąz i jakich powinnam była unikać - czerwony
II śniadania nie ma dlatego, że wstałam późno i już nie było sensu tego dzielić na pięć posiłków.
Ćwiczeń na razie nie mogę wykonywać z powodu uszkodzeń łydki, próbowałam, ale jednak wolę to wyleczyć.