Czwartek, popołudnie. Kolejny dzień, w którym myślę o zmianie. Żyję w świadomości, że moje szczęście w tym ohydnym ciele nie ma bytu. Nie zacznę myśleć o sobie dobrze nim nie schudnę. A i to nie przychodzi łatwo. Ciągle wydaje mi się, że nic się nie dzieje, a dzieje się bardzo dużo. Marnuje życie i wiem o tym. Łudzę się na jakiś cud, który jest niemożliwy. ten "cud" mogę dokonać tylko ciężką pracą. Uda mi się jedynie wtedy, kiedy będę w to wierzyć, a ja już chyba nie potrafię...
Niby zaczęłam tu pisać. Wydawałoby się, że mam motywację, że wierzę. Ale jak zwykle to pewnie słomiany zapał, choć oczywiście chciałabym coś osiągnąć. A ja potrafię tylko użalać się nad sobą i żyć w samotności. Nie uważam się za osobę nie wiadomo jak grubą, ale dla mnie to za dużo. Wstydzę się siebie i swojej wagi.
Zobaczymy co przyniesie czas, mam nadzieję, że zmiany na lepsze. Od września nowa szkoła, chciałabym zacząć wszystko od nowa i cieszyć się życiem.
zeile
5 sierpnia 2014, 22:09Myślę podobnie. :/
himenaa
25 lipca 2014, 18:49Uwierz że da się to osiągnąć ! :) Więcej pozytywnego myślenia ! :)) Da się ! Powodzenia ! :))
Droplet.
25 lipca 2014, 21:38Dziękuje ci za wsparcie! :))