Wściekłość w pracy osiągnęła zenit. Aż mi wszelkie ochoty na jedzenie przeszły, a zamiast kolacji drink z mężem. Trudno, w 1500kcal i tak się zmieściłam. Cały dzień walczyłam dzisiaj z chęcią zapalenia papierosa i zjedzenia czegoś kalorycznego. Udało się, ale wcale nie jest mi z tego powodu lepiej.
"Jedzeniowo" właściwie bez zarzutu, zwalczyłam dzisiaj w pracy wszelkie poczęstunki z cukierkami (no tak, Święta! Nawet oni o tym pamiętają)
Krótko i na temat, teraz idę przeglądać oferty pracy. O ile nie zjem kilograma cukierków do tego czasu, to dzień udany. Tylko dietetycznie.