Cy dzien wzorowo sie trzymalam, jedynie z podwieczorkiem mialam godzinny obsow, bo nie sadzilam, ze tak dlugo w pracy mi zejdzie i sie nie przygotowalam.
Niestety juz po kolacji cos mnie napadlo i wpierd.. dwa kinder bon bon, Loda rozka truskawkowego ( specjalnie takie dla lubego kupuje bo ich nie znosze) wcale mi nie smakowal i w polowie myslalam sobie- przeciez mozesz go wyrzucic, przeciez w ogole smaczny nie jest:/ zezarlam i tak. Jakby temu bylo malo to dorwalam jeszcze krem nutellopodobny, ze 100g OMG !!
O co chodzi???? To debilne wytlumaczenie, ale mam czasami wrazenie, ze moje cialo blaga, zeby dac mu szanse bycia fit, a podswiadomosc przed tym sie broni. No nie wiem, musze z cala pewnoscia nad soba jeszcze popracowac. I to nie tylko nad cialem, nad glowka jak widac tezz
Jak wspomnialam na wstepie pokute odprawilam. Godzina orbiego, 40 minut marszobiegu, w tym 10 min biegu i program najrozniejszych brzuszkow. Nie mam pojecia ile to kcal, ostatnio o pasku zapominam. Ale łudze sie, ze wystarczy ;)
Planowalam jutro pomiary, dzis waga pokazala 7 z przodu, no ciekawe czy sie szklana nie eozmysli po moim dzisiejszym lakomstwie.
Mam nadzieje, ze wasze charaktery sa wytrwalsze i bardziej stanowcze niz moj :) pozdrawiam:)))
Lili_28
28 lipca 2013, 22:33Takie dni zdarzają się każdemu. Fajnie, że umiesz się zmobilizować i to wyćwiczyć. Ja zwykle po takim obżarstwie dochodzę do wniosku, że nie ćwiczę, bo to na marne.
Niecierpliwa1980
27 lipca 2013, 00:48Wow,jaka konsekwencja :-) Najpierw narozrabiałaś,a potem się ukarałaś-chociaż te ćwiczenia ,to przecież nagroda dla ciała :-) A jedzenie dla samego jedzenie tez nie przestaje mnie zadziwiać-czasem w trakcie przeżuwania sie zastanawiam na cholerę ja to wpycham w siebie,skoro wcale nie mam na to ochoty...