Do domu z pracy wrocilam po 21 i padlam na kanape. Jak juz zebralam sily, zeby sie z niej zwlec, tak "obiad" zjadlam po 22 i zeby to jeszcze salata byla. W lodowce gotowe ziemniaczki z cordone blue. Fuck. Ale potem jeszcze wgramolilam sie na Orbusia i 200 kcal machnelam . Na wiecej juz z siebie zapalu nie wykrzesalam. Jutro na szczescie wracam wczesniej. Wiec podobna wpadka mi nie grozi. Jakos tak mam , ze powrot do domu kojazy mi sie z obiadem. A przeciez nie bylam tak bardzo glodna, jablko by styklo. Hmm. Trzeba bezie poprzestawiac sobie jeszcze troszke klocki pod czupryna :)
Apropos wlosow, ja swoje przyciemniam tzw. "sztuczna inteligencja":D a dowcipy o blondynkach uwielbiam.
Co Blondynka ma w mozgownicy? - sznureczek
A po co? - zeby uszy nie odpadly ;)
albondiga
25 lipca 2012, 00:42późne obiadki to też moja zmora... a w dodatku zawsze na taki mam ochotę pożreć coś pysznie tłustego... na opis Twoich ziemniaczków ślinka cieknie
Małgosia
24 lipca 2012, 21:12Tylko czemu "chodziłam" - czas przeszły? ;-)
Yekaterina77
24 lipca 2012, 12:22Nic się nie martw ja dwa dni temu zjadłam o 22 sałatkę owszem były w niej jarzyny ale majonez oczywiście również a co tam:) miłego dnia pozdrawiam