Minął miesiąc, od kiedy wzięłam się za siebie. Dobrze wykorzystałam ten czas - nie dałam z siebie 100%, ale z efektów jestem zadowolona.
Nowy Rok rozpoczęłam z wagą 108,1 kg. Dzisiaj jest 101,7 kg (cieszę się i tej radości nawet nie przyćmiewa fakt, że na początku października było 97). 6,5 kg mniej. 😍
Dieta - było OK, liczę kalorie i pilnuję deficytu. Tylko jednego dnia naprawdę poszalałam wyjście z dziewczynami, ciężki burger i pyszne pączki i dzień zakończyłam na 3154 kcal. :)
Co było do przewidzenia - z ćwiczeniami miało być lepiej. Od 9 stycznia kiedy rozpoczęłam to niby "wyzwanie" ćwiczyłam 11 dni, czyli 11 na 23 dni. Ostatni tydzień trochę te statystyki popsuł, bo po pracy nie miałam siły na niiiiic dosłownie. Ćwiczenia były różne - od marszu (8-9 km) i rowerek stacjonarny po filmy z ćwiczeniami. Mam nadzieję, że w lutym statystyka będzie lepsza.
Ale podsumowując - jestem zadowolona wróciłam na dobre tory i ledwo już pamiętam ten jesienny trans obżerania się. Sam fakt, że pierwszy raz od baaaardzo bardzo dawna jestem tak po prostu na diecie i tak po prostu się ruszam jest dla mnie wspaniały.
Bo może gdybym nie zrobiła kroku do tyłu, nie zrobiłabym też tego naprzód? Mam wrażenie, że paradoksalnie, gdyby nie to, że przytyłam, to długo jeszcze siedziałabym w tej wadze 97 kg. Dzisiaj ważę więcej, ale jestem już na etapie, że po prostu tego nie przerwę i będę w tym.
Oprócz tego, że na wadze jest mniej, cieszę się, że:
- weszłam w ten rytm i jest mi już dobrze,
- ani razu w tym miesiącu nie byłam w McDonalds 👍 i nie muszę już w tej kwestii ze sobą walczyć. Nawet raz dałam sobie pełne przyzwolenie na Maca, ale po prostu nie miałam większej ochoty i stwierdziłam, że może wykorzystam to innym razem (bo przecież wszystko dla ludzi, byle nie za często). Nie mam już trzęsawki, gdy widzę złote łuki na trasie i to moja ogromna ulga i radość! Ten jesienny czas był straszny. Targowałam się ze sobą często od rana - będzie Mac/nie będzie. Pokonałam moje największe uzależnienie ostatnich miesięcy. Dość łatwo wpadam w nałogi, ale też szybko z nich wychodzę :D
- zjedzone słodycze wliczam w kalorie i nie powodują one u mnie wyrzutów sumienia i myśli, że skoro zawaliłam, to mogę do końca dnia jeść wszystko. Chociaż faktem jest, że zajmują one miejsce sensowniejszym kaloriom w menu :P ,
- unormowałam przemianę materii dzięki babce płesznik - chodzę regularnie do toalety, ufff! Chodzenie raz na tydzień było po prostu okrutne!
To był dobry miesiąc. I zleciał mi dość wolno. Może dobrze wykorzystany czas aż tak nie przecieka przez palce? :)
Na początku czerwca prawdopodobnie mam ważny dla mnie wyjazd z ludźmi, których dawno nie widziałam i z masą ludzi, których nie znam. I to nad morzem! Mam nową motywację, by wyglądać i czuć się petardycznie. :D
A teraz walczę o dobry luty!❤
Cukiereczek26
3 lutego 2023, 21:18Kochana dobry progres, gratuluję 😊 powodzenia w realizacji misji na czerwiec i dobry luty✊🏻✊🏻
AniaChudnie31
1 lutego 2023, 22:28Zacne postępy 😇
Berchen
1 lutego 2023, 21:13pieknie, powodzenia.
Hurrem2016
1 lutego 2023, 20:01Gratulacje spadku.Mega wynik 💪
Użytkownik4735276
1 lutego 2023, 19:10Super Co idzie! Trzymam kciuki! Fajnie mieć motywację, cel, który pomaga trzymać się w ryzach. Ja generalnie jestem fanką fast foodów, ale na szczęście idziemy na wesele 20maja, więc włączyły się hamulce....