Na swoim przykładzie mogę bardzo łatwo przedstawić Wam fenomen cierpliwości. Jedna z wielu prób odchudzania w moim życiu: motywację miałam wówczas ogromną, zbliżało się lato a latem jak wiadomo trzeba wyglądać bosko. Testowałam wówczas dietę South Beach, ja - osoba słynąca z zamiłowania do pieczywa, makaronów i wszystkiego co zawiera skrobię ;-) Etap pierwszy jak wiele z Was zapewne wie eliminuje wszystkie te produkty, więc wyzwanie było naprawdę spore. Ale obietnica zgubienia 4kg w ciągu dwóch tygodni skutecznie przekonała mnie że wybór jest jednak trafny. Ten okres był naprawdę idealny, choć każdy kolejny dzień ciągnął mi się niemiłosiernie. Odliczanie minut do kolejnych posiłków, czysta obsesja. Ale w końcu 14 dni dobiegło końca. Pomyślałam sobie stając na wagę: oby jedzenie warzyw i chudego białka się opłaciło. Ale waga się zbuntowała. Zamiast upragnionych utraconych 4kg ujrzałam jedynie 1,8kg. Spadek na logikę bardzo przyzwoity, ale nie taki jakiego oczekiwałam. Chciałam szybciej, chciałam więcej. Na South Beach wytrzymałam jeszcze tylko tydzień. Po ujrzeniu kolejnego spadku w postaci 0,4kg poddałam się. To wszystko działo się zbyt wolno, więc przestało mieć dla mnie sens. Zrezygnowałam z prawdopodobnej utraty 5 kg, gdyż nie byłoby to 10 kg kórych oczekiwałam. Z obecnej perspektywy wiem że była to ogromna głupota - mogłam być te 5kg szczuplejsza, ale nie chciałam tego bo działo się zbyt wolno. Nie ma w tym żadnej logiki. Ale widać tu przewagę cierpliwości nad motywacją.
A teraz jeśli chodzi o jej wygraną z silną wolą. Sytuacja równie banalna i równie pozbawiona sensu - choć myślę że wielu z Was znana. Na okres Wielkiego Postu zrezygnowałam kiedyś z jedzenia słodyczy. Oczywiście moje oczekiwania były tak wygórowane, że spodziewałam się spektakularnych spadków tylko dlatego że rezygnuje z batona i czekoladki nie wprowadzając przy tym żadnych innych zmian. Aczkolwiek trzymałam się, trzymałam się twardo przez ponad miesiąc. Ale przyszedł moment że stanęłam na wadze i zobaczyłam tam zbyt mały spadek jak na tak wielkie poświęcenie z mojej strony. Sięgnęłam po czekoladę. Bo po co się katować, skoro czas oczekiwania na efekty jest znacznie dłuższy niż ustawa przewiduje? Nieważne że do końca wyzwania zostało raptem 8-10 dni. Silną wolę trafił szlag bo zabrakło cierpliwości.
Wniosek który chciałabym żebyśmy zapamiętali - podejmując się diety najważniejszą rzeczą w jaką należy się uzbroić jest cierpliwość. Bo prawdopodobnie proces naszego odchudzania nie zajmie nam tyle ile sobie założyliśmy (choć szczerze nam wszystkim tego życzę).Organizm buntuje się w chwili gdy odczuje deficyt energetyczny. Organizm buntuje się bo spędzając dotychczas większość czasu w stanie niemalże całkowitego spoczynku nagle dostaje kopa w postaci ciężkiej fizycznej pracy, której nie ogarnia. Bywa tak że waga staje, mało tego - rośnie pomimo idealnego trzymania się zasad diety i katowania się ćwiczeniami. Zmieniamy swój dotychczasowy sposób funkcjonowania a organizm wariuje - nie ma na to żadnej reguły. Spadek przez pewien czas jest idealny a nagle waga rośnie - to nie ma tak naprawdę znaczenia. Nie trzeba od razu obcinać drastycznie kalorii albo dodawać kolejnych 5 godzin na siłowni. Dajmy swojemu organizmowi czas na ogarnięcie sytuacji. Czasem będzie to tydzień, a czasem 4. Jeśli wiecie że robicie wszystko dobrze, że nie podjadacie, nie obijacie się na treningach - nie ma rady, waga w końcu będzie spadać. CIERPLIWOŚCI.
Dodam na koniec, że bardzo nie lubię kiedy w pamiętnikach czytam że nadwyżka na wadze to duży krok w tył. Musimy pamiętać że każdy kolejny wytrwamy okres czasu to ogromny postęp, niezależnie od chwilowych efektów. Zawsze liczy się efekt końcowy. I tego należy się trzymać.
judipik
20 lutego 2014, 11:04Och ta cierpliwość...jest bardzo potrzebna nie tylko przy odchudzaniu, ale i w zyciu codziennym. Mam nadzieję, że uda mi się ją odzyskać...Pozdrawiam
inesiaa
18 lutego 2014, 21:49Cierpliwosc bardzo poplaca, zawsze...ja kiedys sie nie wazylam, jak mi spodnie zaczely uciskac to jadlam po prostu przez jakas chwile mniej i duzo chodzilam, ale moja waga byla w granicach 65 kg...teraz oszalalam z tym wazeniem ale moja aktualna waga daje mi kopa do dzialania...1,6 kg w tydzien to b.duzo ale wydaje mi sie, ze to efekt wprowadzenia paru minut biegania...
katinka75
18 lutego 2014, 19:34taaak, cierpliwość jest najgorsza:) jednak mnie póki co moje spadki motywują do dalszego działania i jakoś idzie:). A tak poza tym. Mogę poznać Twoje zdanie na temat South? Tak okiem dietetyka :p Z góry wielkie dzięki!
edycja2
18 lutego 2014, 14:16ja z tym 1300 to tylko probowalam,długo bym na pewno nie wytrzymala:) ale bardzo dziękuje za ten komentarz.dobrze jest wiedziec ze nie zwariowałam:)
Mileczna
18 lutego 2014, 10:50Oj mocno ostatnio odczuwam jej braki. i wszystko ogarniam i rozumiem ,ale nie rozuiem właśnie dlaczego nagle mi się wyczerpują jej pokłady. Dużo tragioczniej wyglądala moja ytuacja w zeszłym roku. Poczatek to jednak trudna sprawa. Może ja tak naprawde już dokładnie tego nie pamietam i dlatego mi się wydaje ,że było mi łatwiej. Teraz zmagam sie w zasadzie sama ze sobą ,rok temu przeciw sobie miałam jeszcze cale najbliższe otoczenie. Które albo się ze mnie podśmiewało ,albo nap. koleżanki dla zabawy machaly mi ciastem przed nosem że teraz jestem na diecie to ciekawe czy się skuszę - nie "skuszałam" się. Teraz nikt by sie tego nie odwazył zrobic ,więc dlaczego wydaje mi się ta moja droga teraz wlaśńie trudniejsza?
sarna88
18 lutego 2014, 09:12u mnie waga stanęła w pewnym momencie, ale nie dałam się i trzymałam dietę. po trzech dniach nagle spadła o kilo :D powodzenia :D
dorothea73
17 lutego 2014, 22:20No tak... :D
cytrus0wa
17 lutego 2014, 18:33uwielbiam te psychologiczno-motywujące wpisy, bo to uświadamia jak ważne są rzeczy, które mamy w sobie, a w ogóle ich nie dostrzegamy.
piatek55
17 lutego 2014, 17:42Wszystko powoli ;)
MllaGrubaskaa
17 lutego 2014, 17:02Zgadza się odchudzanie uczy i wymaga cierpliwości ;))
swistalia
17 lutego 2014, 16:54Bardzo trafny wpis, bez cierpliwości nic się nie osiągnie
Koniczynka2014
17 lutego 2014, 16:53O matko !!! będzie ciężko jak zawsze :)
Slonecznik77
17 lutego 2014, 16:25Zgadzam się z Tobą. Bez cierpliwości trudno osiągnąć wyznaczone cele w jakiejkolwiek dziedzinie życia!
lolo16
17 lutego 2014, 15:55cierpliwość w takiej walce to lada wyzwanie ;p.... Jestem ciekawa 23 zasady już... więc bacznie czekam, pozdrawiam :)
albee
17 lutego 2014, 13:21"Dajmy swojemu organizmowi czas na ogarnięcie sytuacji. " Takich słów właśnie teraz potrzebuję. Dziękuję za ten wpis.
lindemanowa
17 lutego 2014, 12:43Ja niestety cały czas walczę z moją niecierpliwością, zawsze chcę wszystko na już, a sama napisałaś, że tak się nie da. No cóż, czas w końcu przemyśleć swoje zachowanie. A Tobie wielkie dzięki za wpis, oby takich więcej ^^!
lavidaesbella
17 lutego 2014, 08:07cierpliwość......coś nad czym zdecydowanie muszę popracować ;)
Wisienkawlikierze
16 lutego 2014, 23:59Słusznie:) Cierpliwością i pracą ludzie się bogacą, he he;) W tym wypadku chyba ubożeją w tłuszczyk, a bogacą się w zdrowie:)
Rakietka
16 lutego 2014, 23:25Nic tylko uzbroić się w cierpliwość :)
deviga
16 lutego 2014, 22:44Dzięki wielkie za ten wpis. Cierpliwość nie jest moją przyjaciółką. A powinna :)