Mimo, że obawiałem się wejść na wagę po weekendzie majowym (trochę sobie pozwoliłem, ale jednocześnie mnóóóóóstwo chodziłem), to jednak waga cały czas leci w dół. Mamy 113,5 więc przy założeniu, że zaczynałem od 120kg to 6,5kg za mną. Wynik nie najgorszy, a przede wszystkim daje mi to mega kopa na kolejne dni. Nie mogę się doczekać kiedy zlecę do równych 100kg, a będzie to jeszcze w wakacje w tym tempie. :) Spodziewam się tego, że w okolicach 90kg waga przyhamuje i ostatnich 10kg będzie się ciągnęło jak flaki z olejem. Noo i muszę jeszcze oduczyć się kupowania jakichkolwiek słodyczy. Wczoraj na zakupach (katering dał d*py po majówce, jeden dzień byłem bez jedzenia) kupiłem sobie trzy tabliczki czekolady (na zasadzie, że to jedna kosteczka dziennie będzie, tiaaa - zjadłem w ciągu całego dnia tabliczkę, a dwie pozostałe oddałem w rodzinie bo mnie to przeraziło). Oprócz kateringu, muszę chyba jakiegoś psychologa zahaczyć, albo jakiś film obejrzeć o tym, z czego te słodycze są robione. Lub po prostu zatrudnię sobie kogoś, kto będzie za mnie robił zakupy spożywcze i po prostu nie będę nigdy więcej wchodzić do sklepów, skoro tak ciężko jest mi sobie odmówić. Jestem z siebie jednak o tyle dumny, że nie pozwalam sobie na hot-dogi czy inne mcdonaldy w pracy (pełnię funkcje reprezentacyjne, jeżdżę sporo po kraju, i często po drodze sobie "wchłaniałem" takie niezdrowe shity).
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
aniloratka
9 maja 2018, 12:10idziesz jak burza :D
Daniel90
9 maja 2018, 12:34Dzięki. :) wyzwaniem będzie żeby w drugą stronę nie wróciło tak samo ;)
Marsaskala
8 maja 2018, 22:00Mi się udało zamienić czekoladę na jogurt z owocami;) Polecam:) Powodzenia w odchudzaniu.