Kolejny tydzień, a jakby kolejna epoka. To jest niesamowite jak szybko widać efekty. Nie że od razu wszystkie kg się gubi, ale u siebie widzę naprawdę znaczącą zmianę. Raz że kupiłam te spodnie do treningu o dwa rozmiary mniejsze i już w nich czuję, że lecą centymetry. Dwa - widać po twarzy. Ogólnie z całego ciała spadają centymetry, choć - nie oszukujmy się - z brzucha na końcu. :D
Praktycznie po każdym treningu widzę zwyżkę formy, widać to po czasie wykonania serii danego ćwiczenia. A zmęczenie materiału widać na rowerku jak mierzy się puls. Od razu wiem, w jakiej jestem formie. W najlepszej byłam jak przyszłam rano, a najgorzej było jak już było dość późno. Puls był szybki i ciągle musiałam zwalniać.
To co mnie zaskoczyło - jak szybko przemiana materii skoczyła. Tak że wczoraj ominęłam jedne zajęcia taneczne, bo za mało zjadłam w ciągu dnia i było mi strasznie słabo. Pomyślałam - ok, nie przesadzajmy, jeszcze zemdleję na zajęciach i dopiero będzie siara. To też jest ważne, żeby umieć sobie odpuszczać czasem.
Zaskoczyło mnie też to, że nie poznali mnie dalecy znajomi, których ostatnio widziałam w czerwcu. No i takie efekty treningu i diety to ja lubię i wszystkim życzę. :)
EDIT: Zapomniałam o jeszcze jednej zmianie. Im bardziej jestem niewidoczna, tym bardziej jestem widzialna. ;))) Dla facetów. Ciekawe za ile kg uda mi się w końcu z jakimś umówić. :P
czarnaowca001
25 września 2016, 09:16Dzięki :)
orchidea24
24 września 2016, 20:43Super! Gratuluję efektów i życzę kolejnych :-)