bez wpisu:) Nadal utrzymuję dyscyplinę, głaszczę się po coraz mniejszym brzuchu i po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że człowiek tyje i chudnie od jedzenia. Nie wierzę w takie tam "mam skłonności do tycia". Naprawdę nie tak często zdarzają się choroby, które powodują niekontrolowane tycie. Wiem to po sobie i moich koleżankach. Tyję, gdy jem za dużo i za mało się ruszam. Wszystkie mamy skłonności do grzeszków, bo czym jest mały głupi batonik? A jednak jest on górą cukru, która zamienia się w górę tłuszczu.
Ale się dziś wymądrzam, rany julek. Jakbym wszystkie rozumy zjadła. Ale na swoje usprawiedliwienie, Wysoki Sądzie, dodam, że nigdy nie obwiniałam o mój brzuch genów, tylko jedynie miłość do jedzenia i picia;) A teraz, kiedy tak pięknie się spłaszczam, również doceniam siebie.
No dobrze, koniec przynudzania. Miłej niedzieli!
gilda1969
6 sierpnia 2013, 12:38Tez tak myślałam - do czasu:(
nagietkadietka
5 sierpnia 2013, 07:45Sama prawda :)
agnes315
4 sierpnia 2013, 19:22święte słowa :)
ursaminor
4 sierpnia 2013, 18:31Oj.. zgadzam się. Kiedyś na zajęciach z POZu rozwinęła się dyskusja na temat powodów nadwagi. Prowadząca zakończyła ją jednym niepoprawnym pytaniem: "Słyszeliście o grubej osobie w obozie koncentracyjnym?" Stanęło na tym, że 98% osób z nadwagą cierpi na nią przez nadmiar jedzenia.