...dziewięć pełnych okrążeń biegiem. I to coraz szybszym. Z rozrzewnieniem wspominałam, biegając dziś w kółko, tegoroczną Wielkanoc nad morzem, kiedy to po pierwszym dłuższym spacerze miałam z bólu nieprzespana noc. Moje ciało odmawiało współpracy! A teraz co? Trzy kilometry biegiem i żadnej zadyszki! Ciało rzeźbi się (obserwuję swój cień w biegu!) powoli ale skutecznie. Nastrój od samego rana wspaniały.
Nadal stronię od piwa, wino bardzo ograniczam - jedna lampka od czasu do czasu i jakoś żyję:)
Gdybym tak jeszcze zmieniła nieco proporcje warzyw do węglowodanów to pewnie byłabym cienka jak nitka nr 40, jak mawiała moja babcia...
Spychala1953
16 czerwca 2010, 08:59Bieganie fajna sprawa, a bez alkoholu daje się żyć. Nawet lepiej niż z nim. No to miłego biegania ;-))
nelka70
16 czerwca 2010, 08:42tez bym pobiegała... zwłaszcza w seksownym stroju wśród starszych panów ;-) Niestety u nas góry i doliny - nie pisze się. Wybrałam rower i tez nie jest lekko. Tylko nie jestem tak systematyczna jak Ty. Piwa tez już nie piłam ponad rok, ale z czerwonego wina (w upały białego) nie potrafię zrezygnować :-( Za to węgle ograniczam maksymalnie - nie jem pieczywa, ziemniaków, makaronu. Wystarczy to, co siedzi w zielsku... Pozdrawiam serdecznie