Moja desperacja sięga zenitu! Jeżdżę rowerem po ulicach Warszawy! Ciekawe kiedy ktoś mnie utrąci lusterkiem? Dziś ścigałam się z autobusem, nie było to przyjemne. Jeszcze w soboty pewnie da się wytrzymać, ale w tygodniu chyba się nie odważę. No może w zbroi...
Kupiłam ryby: dorsza, pstrąga i łososia. Jeszcze nie wiem, co będzie na obiad dziś, a co jutro. Uwielbiam ryby, choć jem ich stanowczo za mało.