Wczoraj na kolację zjadłam pyszne racuchy drożdżowe z jabłkami. Nie powiem ile, bo trochę się wstydzę... A jednak taka publiczna spowiedź działa, bo wprawdzie zjadłam więcej, niż powinnam, ale i tak mniej, niż gdybym nie pisala tego bloga. Jakieś światełko więc widać...
Niestety nie biegałam dziś, bo ledwo zwlokłam się z łóżka - zakwasy:) Przebiegnę się po południu kiedy trochę mi przejdzie...
Dziś na śniadanie trzy zimne racuchy (mniam, tak samo pyszne, jak ciepłe), a na drugie twaróg z tuńczykiem. To chyba dietetyczne danie?
Majtki Bridget Jones trzymają moją figurę w ryzach:)