W sobote odwiedzilismy ze Smokiem szpital zakazny bo lekarka w przychodni nie mogla sie zdecydowac czy krostki ktorymi jej klatke piersiowa wysypalo to juz ospa czy jeszcze nie (ospe mamy w rodzinie). Stres masakryczy. Na szczescie przemila pani doktor na izbie przyjec odeslala nas do domu i kazala sie obserwowac na spokojnie dalej. Ale poniewaz Malej wrocil apetyt, sennosc zanikla (w nocy z piatku na sobote przespala nam bite 9 godzin miedzy karmieniami), a krostki zostaly tylko we wlosach to mam nadzieje ze kluc sie juz nic nie bedzie. No i oby tak bylo, bo do szpitali mam niezmiennie negatywne nastawienie.
Z tego stresu wrocil apetyt :( Po raz pierwszy od porodu poczulam w sobote ze jestem glodna :( Znaczy juz tak latwo z dieta nie bedzie....
Otwieram lodowke, wacham chleb i powtarzam sobie jak mantre TO MNIE NIE PRZYBLIZY DO CELU.
Trzeba przetrzymac....
Kometka81
7 maja 2012, 12:20Ech...moje wspomnienia ospy sa takie, że zaraziłam się w wieku 25 lat od mojej małej siostrzenicy, która miała pół roczku i kilka krostek - tak ładnie to przeszła...a ja byłam wysypana "dsłownie" wszędzie. Trzymaj się zdrowo :))) Pozdrawiam
Wiedzmowata
7 maja 2012, 10:16Córczę twierdzi, że karmienie piersią odchudza (obie dziewczyny karmiła do dwóch lat, w lipcu będzie trzecia kobitka...;P); pozdrawiam serdecznie :-)
kilarka
7 maja 2012, 09:55Bo to Cie naprawdę nie przybliży do celu... trzymajcie się zdrowo dziewczynki :)