Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ufff...
16 stycznia 2008
Dla mnie Nowy Rok zaczyna sie dopiero teraz. Wreszcie mogę odetchnąć. Wrócilismy bowiem ze szpitala Lusia na szczęście bohatersko zniosła operację choć nie obyło sie bez ciężkich chwil. Przetrzymali ją blisko godzinę dłużej na sali operacyjnej bo miała krwotok, na szczęście udało się go w miarę szybko opanować. Jak się wybudzała już przy mnie kiedy się podniosła też jej poszła krew i z ust i nosa. Widok straszny bo w pewnym momencie nie mogła biedactwo złapać tchu a i jeszcze później to krwawienie z nosa utrzymywało się na tyle długo że przenieśli ją na parę godzin z jej pokoju na intesywna opiekę i leżała z karkiem obłozonym lodem. Mój mąż jak zobaczył ja taką z całą twarzą zakrwawioną i jak wymiotowała kilka razy krwią to widziałam że miał watpliwości czy dobrze zrobiliśmy wyrażając zgode na operację. Ale najwazniejsze że wszystko jest na dobrej drodze i Lusia czuje sie dobrze. co prawda jest jeszcze osłabiona i taka bladziutka ale to konsekwencja tego że straciła duzo krwi. Tak więc kiedy w miare wszystko się stabilizuje postanowiłam ja równiez złozyć przyrzeczenie noworoczne. Razem z Kitkiem96 do lata zamierzam osiągnąć moją docelową wagę. Biorę sie od dzisiaj na weekend wyjeżdżam do tesciów to pewnie nie będzie łatwo bo tesciowa smacznie gotuje i zawsze dla mnie robi wysmienite gołąbki ale jakoś będe musiała przetrwać te kilka dni. A tak na marginiesie to widzę że znowu zdarza się że za mną oglądaja sie jacyś mężczyźni ale najlepsze w tym jest to że zauważać zaczął równiez to mój mąż. A i jeszcze jadno znacznie poprawił mi nastrój ojciec chłopczyka który był także operowany który w trakcie rozmowy na temat wspólnych znajomych powiedział że to niemozliwę byśmy ich mieli bo on jest duzo starszy ode mnie a ja pewnie nie tak dawno skończyłam studia. Najlepsze że okazało się że jest zaledwie parę miesięcy starszy. Zapewne starał sie być miły ale dobrze mu to wychodziło i humor mi poprawił w odróżnieniu od mojego małzonka, któremu taki wyraz uprzejmości nie przypadł do gustu...
gosiek289
29 stycznia 2008, 12:37ojej to widzę, ze same nieszczęścia cię spotykają. Życzę Tobie dużo wiary i wytrwałości w postanowieniach.
Survine
21 stycznia 2008, 10:13Cieszę sie, że wszystko wróciło do normy i że Malutka już ma się lepiej:)) I jak Twoj weekend minal z dobrym jedzeniem u tesciowej? Pozdrowienia.
kilarka2
16 stycznia 2008, 15:18jak to dobrze, że z maleńką już ok. A takie wymioty krwią po operacji to przecież norma, wiesz o tym - ja też tak zareagowałam po narkozie i usłyszalam, że u co drugiego pacjenta tak jest... dobrze, że moi bliscy widzieli mnie dopiero następnego dnia, bo po operacji przetrzymali mnie całą nockę na sali pooperacyjnej z porządną opieką...