drugi dzień minął i muszę powiedzieć, że zaskakująco dobrze!
Oczywiście, że słodycze kuszą ale odkąd nie mam ich w domu to kuszą tylko w pracy/ w gościach. Dziś oparłam się całej pachnącej tacce Ptasiego Mleczka... taka siła woli!
A bardziej serio: pobłażliwość dla słodyczowych przekąsek doprowadziła do tych 68kg i kilku fałd na brzuchu... nie żebym się kompletnie wyrzekała bo umówmy się - bez trufelka to ja sobie życia nie wyobrażam z tą różnicą, że teraz będzie bardziej świadomie i mniej a nie że cała paczka do oporu ;-)
Jadłam dziś te dietowe wynalazki i nawet bylo to ciekawe doznanie kulinarne. I dość syte, nie bylo potrzeby dojadać. Jak wyciągnęłam marchewkę na przekąske w pracy to dziewczyny spadły prawie z krzeseł.. że co sie dzieje i po kryzysową czekoladę do sklep za rogiem zawsze któraś skoczy... ale nie nie, na koniec czerwca chcę wejść we WSZYSTKIE moje wakacyjne ciuchy z ubiegłego roku i nie ma przebacz! Jest cel, się walczy!
A po drodze tyle pokus.. Jeszcze ten weekend majowy za pasem. To będzie dopiero próba silnej woli - bo jak tu nie zjeść wypasionego sniadania w hotelu ??? Ale będę się trzymać dzielnie i omijać croissanty z czekoladą z daleka! Nie będzie ich!!! W zasadzie tłumaczę sobie, ze to nawet nie trzeba ich jeść - można od razu w uda wmasować - taki efekt.. Brrr...
Lece poczytać jak sie trzymacie - to bardzo stawia do pionu :)))
DominikaKier
26 kwietnia 2018, 10:49Super, że tak się trzymasz ;) prawdziwym testem będzie dla Ciebie weekend majowy, ale wierzę, że się bedziesz trzymać dzielnie! A jak bedziesz miałą chwilę załamania, pisz od razu! Postawimy Cię do pionu ;)