Tydzień masakry psychicznej i fizycznej.
3 dni zajęć do późna, wieczorami jedyne co się chce to spać, ale czasem i tego nie można, bo trzeba się zająć obowiązkami.
Dziś bez kolacji, wczoraj połowa.
Okres, jesień, zmęczenie.
Jesienna deprecha nadeszła.
We wtorek dostałam w końcu trening właściwy, nooooo trochę z grubej rury poszło, ale dawałam z siebie wszystko.
Dziś zakwasiki, ale trudno, trzeba iść dalej i się nie poddawać :)
No i środa wieczór, w końcu mogę pospać, a tu nadrabiam seriale i jest już po północy.
Nie umiem chodzić wcześnie spać, za dużo mam do oglądania moich pierdołków :)