Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem strasznym uparciuchem. Dążę do ideału, chociaż tak naprawdę nie wiem czym jest ten ideał, ale mam w głowie zarys "mnie idealnej". Jestem straszną pesymistką. Jeżeli chodzi o moje zainteresowania to przede wszystkim sport, odżywianie człowiek, jeżeli coś mnie naprawdę interesuje staram się zawsze dowiedzieć się czegoś nowego. A co mnie tak naprawdę skłoniło do odchudzania, prawie wszystko, zgryźliwe komentarze na temat mojego wyglądu, za małe ciuchy, albo te w których widać każdy dodatkowy kilogram, kłopoty ze zdrowiem i problemy z moją kondycją. Zawsze chciałam być szczupłą dziewczyną, która nie wstydzi się swojego ciała.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 48307
Komentarzy: 576
Założony: 27 czerwca 2010
Ostatni wpis: 25 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Carmellek

kobieta, 33 lat,

160 cm, 65.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Wow... jestem w ogromnym szoku, ile to czasu minęło od mojego ostatniego wpisu. 

Przez bardzo długi czas w ogóle tu nie zaglądałam, życie toczyło się z dnia na dzień, żadnych konkretnych zmian, nic mnie nie interesowało. I w końcu nadeszła ta chwila, przelała się czara goryczy. Coś mnie tknęło aby się tu zalogować, zapomniałam o wszystkich wpisach które są tu od kilku lat :|.

Przeszukuje swoją pamięć i wszystko powoli zaczyna się układać w całość. Całe życie walczę z wagą i niestety cały czas przegrywam.

Chciałabym krótko prześledzić swoją historię:

15-16 l -> 72 kg

17 l -> 47 kg

18 l -> 62 kg

18-20 l -> 62-65 kg (wzloty i upadki)

21-23 l -> 79 kg ! 

Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy nie ważyłam tak dużo, ile ważę teraz obecnie.

W moim życiu nie nastąpiły jakieś spektakularne zmiany, nadal studiuje (to samo) i pracuje (w tej samej firmie). Porzuciłam wszelkie myśli o pięknej figurze, jadłam i jadłam.. wszystko na co miałam ochotę, nie ćwiczyłam, bo nadzwyczaj w świece nie miałam na to ochoty. I takim pięknym sposobem przytyłam, mam nadwagę, nie mieszę się w żadne ciuchy z szafy. Ogromna rozpacz nad własną głupotą ;(.

Z dnia na dzień jest coraz gorzej, najgorsze jest to, że ja to wszystko widziałam, byłam tego świadoma, jak moje ciało się zmienia, jak moje wymiary się znacznie zwiększają przez tłuszcz i nic z tym nie zrobiłam. Pamiętam jak ktoś kiedyś powiedział "jeśli człowiek sam w sobie się nie zmotywuje to nic go nie zmotywuje", musi nastąpić pewien przełom w życiu, kiedy w końcu mamy już wszystkiego dość i coś robimy ze swoim życiem.

W końcu już coś do mnie dociera, że jest źle i należy jak najszybciej coś z tym zrobić. Jak na razie żadnych obietnic, planów i wyznaczania sobie celów - u mnie niestety na tym się kończy. 

Dziś jest nowy dzień i nowa szansa spróbuje ją w końcu wykorzystać.

5 lutego 2012 , Komentarze (5)

Przepraszam za to, że tak rzadko tutaj piszę i w ogóle was nie odwiedzam, mam tyle spraw na głowie, a tak mało czasu na cokolwiek. Nie radzę sobie już z niczym, wszystko mnie przerasta. Zaczęła się sesja, zapewne u większości się już kończy, u mnie potrwa to do końca marca. Jestem tym wszystkim załamana, gdybym uczyła się systematycznie to teraz zapewne miałabym to wszystko daleko, właśnie gdyby... . Nie potrafię pogodzić nauki, pracy i obowiązków domowych. To jest takie błędne koło, nie mogę zrezygnować z pracy, bo muszę opłacić studia i dołożyć trochę do rachunków, a ze studiów nie zrezygnuje, bo pracuje mam tylko i wyłącznie dzięki statusowi studenta.

Na studiach sobie nie radzę, wyłącznie matematyka i fizyka na poziomie rozszerzonym, a osoba, która nie uczy się tego systematycznie szybko ma zaległości. Tak od niedawna ja zaliczam się do takich osób, na początku coś jeszcze rozumiałam, a teraz zupełnie nic nie pojmuje.

W pracy ciężko, studenci są od najgorszej pracy, wszyscy nami pomiatają, z wielką łaską tolerują osoby, które się uczą. Jestem osobą dość spokojną, ale tam naprawdę potrafią człowieka zdenerwować. Gdy zaczynałam tam pracę, myślałam, że te miejsce jest idealne, mili ludzie, ale to była tylko iluzja, większość osób fałszywych, anonimowych donosicieli, wiadomo jacy są ludzie ;/

Jutro rozpoczynam poszukiwania korepetytora z matematyki, do tego w weekend mam trzy ważne egzaminy na które jeszcze nie zaczęłam się uczyć ;( Nie potrafię się zebrać i wziąć się za naukę, cały czas myślę o czymś innym. Zostało mi tylko pięć dni aby ogarnąć, wykuć i zrozumieć cały materiał, czasu jest mało do tego jeszcze praca ;[

Na razie się nie odchudzam, przez ten cały stres ostatnio za dużo nie jem, waga ustabilizowała się na 65 kg, teraz zapewne jest mniej. Naprawdę wykończę się psychicznie, do tego jeszcze problemy rodzinne ;[

17 stycznia 2012 , Komentarze (10)

Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo jestem zła. Wracam z pracy, wchodzę do swojego pokoju i co widzę...? brak mojego sprzętu do ćwiczeń . Mój brat sobie go zabrał, bez mojej zgody, rozumiecie to... . Kilka lat zarabiałam na mój mały dobytek, a on sobie go od tak wziął do swojego mieszkania, przywłaszczył sobie. Miał szczęście, że go nie było, bo zrobiłabym mu niezłą awanturę. Zapewne niejedna osoba machnęła by ręką i powiedziała, że to nic takiego, ale ja taka nie jestem. Złość mi na pewno szybko przejdzie, ale nie zamierzam odpuszczać. Chodzi o to, że on ocknął się i w końcu postanowił zacząć się odchudzać, co dla mnie oznacza jednym słowem RYWALIZACJE o to kto więcej schudnie i jaki będzie tego efekt końcowy.
Ja oczywiście podniosę rzuconą rękawicę i pokażę mu, że nie trzeba być na specjalnej diecie z mnóstwem wyrzeczeń i nie trzeba posiadać odpowiedniego sprzętu aby osiągnąć cel.



Już sobie postanowiłam, że od teraz będę bardzo dużo ćwiczyć, zamierzam jeść najwyżej 1500 kcal, codziennie będę robić sobie listę posiłków i spis obowiązkowych ćwiczeń do wykonania. O treningu cardio na rowerku mogę zapomnieć, ale będę to nadrabiać prostymi ćwiczeniami, które będę mogła wykonywać  w swoim pokoju. Będę wstawać wcześniej aby zdążyć przerobić poranne ćwiczenia. Przez tą całą sytuację jestem zmotywowania do odchudzania jak nigdy.



Zważyłam się już, sprawdziłam swoje wymiary, porobiłam zdjęcia (które za kilka miesięcy wykorzystam do porównania), teraz muszę ułożyć listę z ćwiczeniami i posiłkami, czeka mnie sporo pracy nad dopracowaniem tego do perfekcji. Poszukam fajnych przepisów w necie na coś łatwego do zrobienia, mało kalorycznego i przede wszystkim smacznego.



Dziękuje za wszystkie komentarze :* Postaram się jak najszybciej nadrobić wszystkie zaległości na waszych pamiętnikach.

14 stycznia 2012 , Komentarze (7)

Wielkimi krokami zbliża się koniec tygodnia, jeszcze tylko jutro na uczelnie i mogę powoli zacząć przygotowywać się do sesji, która u mnie trwa do połowy lutego ;/ Na szczęście po pierwszym semestrze kończą się mi tylko dwa przedmioty, więc aż tak źle nie powinno być. Dzisiaj musiałam zdezerterować z dwóch dość ważnych wykładów, hm... w sumie mój cały rok sobie poszedł, zostali tylko nieliczni. A jutro czeka mnie egzamin ;]



Wczoraj prawie nic nie jadłam, szybkie śniadanie i lekka kolacja, w pracy nie miałam przerwy więc wyszło jak wyszło. A dziś z rana jak wstałam miałam tak cudownie płaski brzuch :) z tego też względu postanowiłam założyć dość obcisłą bluzkę i sweterek i wyglądałam w miarę szczupło, tragedii nie było. Ogólnie dzisiaj miałam jakiś dobry dzień, makijaż wyszedł mi dość dobrze, włosy układały się idealnie tworząc nową ciekawą fryzurę, a wszyscy byli dla mnie mili, normalnie żyć nie umierać ;P



Od jutra zabieram się w końcu za a6w, muszę pomęczyć moje mięśnie brzucha. Dieta idzie mi całkiem nieźle, w sumie to tylko tydzień i nie mam za bardzo czym się chwalić, efekty niedługo będzie widać na wadzę, przynajmniej taką mam nadzieje. Do tego wszystkiego zaczęłam regularnie łykać tran, przymierzam się również do zakupu jakiś dodatkowych witamin.



Od poniedziałku będę miała zdecydowanie więcej czasu więc nadrobię wszystkie zaległości i dodatkowo na dobry początek tygodnia dostanę wypłatę ;]

8 stycznia 2012 , Komentarze (11)

Po ciężkim i beznadziejnym tygodniu w końcu mam czas aby cokolwiek tutaj napisać. Ten tydzień był fatalny pod względem jedzenia, o tak strasznie sobie pofolgowałam co się odbiło na mojej wadzę +0,2 kg. W sumie to nie ma się co dziwić skoro codziennie w moim menu znajdowało się coś słodkiego, a to ptasie mleczko, czekolada, cukierki z choinki czy pralinki. Wracałam z nocnej zmiany i od razu zaczynałam od czegoś słodkiego (kalorycznego) i tak cały dzień.

Nie dość, że miałam problem z rozpoczęciem odchudzania, to jeszcze problemy w pracy. Tak naprawdę pracuje tam kilka miesięcy, a już nie mam ochoty tam przychodzić. Jednak pocieszam się tym, że co miesiąc dostanę tą wypłatę, co prawda jest jej niewiele, ale zawsze to coś, i w końcu w nagrodę kupię sobie jakiś prezencik dla siebie za wytrwałość.



Nowy tydzień zapowiada się równie fatalnie, nie dość, że cały dzień w pracy to jeszcze w weekend mam zjazd, normalnie nie mam już ochoty oglądać tych wszystkich ludzi. Czeka mnie dość dużo nauki, bo do zaliczenia mam trzy egzaminy, w tym moja cudowna matematyka, eh.... zachciało się studiowania to teraz trzeba cierpieć ;/

Pocieszam się tym, że w końcu zaczęłam odchudzanie, ułożyłam sobie plan ćwiczeń i menu na cały tydzień. Teraz tylko muszę się pilnować z tymi ćwiczeniami, oj... będą zakwasy jak nic, po tak długiej przerwie to moje mięśnie nawet po pięciu przysiadach będą cierpieć, a co mówiąc po tych ćwiczeniach jakie mam w planach.



Zapomniałam o najważniejszym, moje postanowienia noworoczne:
* zacząć dbać o siebie,
* więcej ćwiczyć,
* znaleźć sobie chłopaka,
* schudnąć,
* czytać więcej książek i systematycznie się uczyć,
* zaliczyć wszystkie egzaminy na uczelni.

Teraz może w skrócie wytłumaczę o co mi konkretnie chodzi w tych postanowieniach. W tym roku chciałabym maksymalnie wziąć się w garść, piękna figura do tego wysportowane ciało to przede wszystkim mój cel. Dbanie o siebie to podstawa, ja raczej jestem typem szarej myszki, osoby dość nieśmiałej, która za bardzo się nie wychyla, bo nie ma z czym. Chciałabym w końcu poeksperymentować z makijażem, zmienić swój styl ubierania się, zmienić swoją fryzurę, hm... chciałabym stać się inną osobą, przejść metamorfozę. Postanowiłam sobie również, że w tym roku zacznę się regularnie uczyć i będę częściej odwiedzać bibliotekę. I chyba ostatnie, w końcu spróbuje znaleźć sobie chłopaka, to będzie ekstremalne zadanie. Nawet nie wiecie jak mi było głupio jak wszyscy na wigilii życzyli mi abym w końcu znalazła sobie faceta, bo przecież najwyższy czas. Zawsze gdy przyjadę do dziadka i babci to słyszę pytanie "kiedy nam przedstawisz swojego kawalera" :P albo "kiedy ślub, bo nie wiemy czy dożyjemy, a chcielibyśmy pójść". Normalnie masakra.



Przez trzy dni robiłam porządki w swojej szafie i w końcu się udało, tak na marginesie strasznie tego nie lubię. Zrobiłam selekcje ciuchów,  wszystko podzieliłam na cztery rodzaje, ciuchy eleganckie na jakieś ważne wyjście, do chodzenia w domu, do pokazania się ludziom i oczywiście ostatnie to ciuchy w które nie mogę się zmieścić, albo te w których wyglądam fatalnie. Ogólnie to ja mam bardzo mało ubrań, pięć niewielkich półeczek w szafie, resztę przestrzeni gospodaruje moja mama. Nigdy nie lubiłam chodzić do sklepów i przymierzać ubrań, w tamtym roku kupiłam sobie tylko trzy pary spodni, w tym jedne na maturę. Nie wiem czym to jest spowodowane ale po prostu strasznie mnie irytuje te całe przymierzanie, przerzucanie tych ubrań ;/



Czas najwyższy powoli zacząć realizować moje postanowienia noworoczne ;]

1 stycznia 2012 , Komentarze (9)



Mam nadzieję, że ten rok będzie lepszy zarówno dla mnie, jak i dla Was.

U mnie w domu znowu kłótnia ;( nawet nie wiem o co chodzi, bo po powrocie z pracy od razu poszłam spać, obudzili mnie dosłownie kilka minut przed północą abym złożyła życzenia i napiła się szampana. Wstałam, ubrałam się w kurtkę i wyszłam na dwór, połowa rodziny była na dworze, a druga połowa została w domu, wszyscy wielce na siebie obrażeni, nawet nie składali sobie życzeń. Po północy każdy wrócił do swoich gości, brat do swoich znajomych, rodzice do swoich, a ja znowu zostałam sama, co najwyżej mogę się przytulić do mojego królika ;[ Siedzę w swoim pokoju, przed komputerem z puszką Pepsi i próbuje napisać kilka postanowień noworocznych, które będę w stanie zrealizować w Nowym Roku, ciężko mi to idzie.

Do tego wszystkiego boli mnie dłoń, od ponad roku nie mogę się pozbyć tych ran. Podejrzewam, że to od poparzenia jakąś substancją żrącą, na laboratorium zawsze coś musiałam wylać sobie na rękę. Byłam kilkanaście razy u dermatologa z tym, dostałam kilka maści, które miały mi pomóc, owszem pomagają na kilka dni, wtedy na łapce mam czerwone plamy, później pojawiają się tam małe krostki, z których leci krew i jakaś wydzielina, w ostatniej fazie to wszystko zasycha, skóra pęka i znowu krew. A wszystkiemu towarzyszy pieczenie, swędzenie po każdym umyciu rąk i posmarowaniu ich kremem/maścią. Staram się nosić opatrunek w tych najgorszych dniach, bo ludzie jak widzą moją dłoń to różnie reagują tak jakby to było zaraźliwe ;/



Małe podsumowanie ubiegłego roku:
Moje osiągnięcia - ukończyłam technikum, zdałam maturę i egzaminy zawodowe, dostałam się na wymarzony kierunek studiów, dostałam pracę, przez te kilka miesięcy zarobiłam na cały rok mojej nauki.
A teraz porażki - przytyłam i osiągnęłam największą wagę w ciągu czterech lat, stałam się bardziej wredna dla ludzi, przestałam czytać książki, o nauce już nie wspomnę. Mój stan zdrowia uległ pogorszeniu, stałam się bardziej leniwa, przestałam ćwiczyć i uprawiać sport.



W tym roku muszę się wziąć w garść, zadbać o siebie i zmienić swoje postępowanie. Obiecałam sobie, że moją styczniową wypłatę przeznaczę na dentystę. Wrrr... nie lubię swoich zębów są zbyt delikatne, pomimo tego, że dbam o nie, kupuje specjalistyczne pasty to i tak się psują i kruszą. Od dziecka siedziałam na fotelu u dentysty, a teraz zapewne będę musiała usunąć kilka zębów, oj... złe wspomnienia powrócą ;/
Kolejna wypłata przeznaczona jest na tatuaż, oczywiście obiecałam sobie, że na początek schudnę.



Pełna mobilizacja, Nowy Rok to nowe możliwości, nie chcę w tym roku oglądać tych ogromnych liczb na wadzę. Sprawdzę swoją wagę i się zmierzę, kupiłam sobie kalendarz aby mniej więcej notować moje postępy w odchudzaniu i ćwiczeniach. Teraz wszystko zależy ode mnie czy w 100% wykorzystam ten czas, a zostało mi dokładnie 97 dni do moich urodzin, tak to mój najbliższy cel.

26 grudnia 2011 , Komentarze (8)

Ostatni dzień świąt dobiega końca, na szczęście to już koniec. Nie będę kłamać, było tragicznie, przede wszystkim przesadziłam z jedzeniem słodyczy, alkoholem i gazowanymi napojami. Całe święta dosłownie przespałam, spać kładłam się nad ranem, a wstawałam wieczorem, dzięki temu to wszystko minęło mi w miarę szybko.
Miałam się cieszyć świętami, a wyszło tak jak zawsze, w Wigilię awantura o sprzątanie, o choinkę, bombki, normalnie o wszystko. Swój pokój posprzątałam w ekspresowym tempie, upychając wszystkie ciuchy do szafy, a inne rzeczy do komody. Po Wigilii pół nocy myłam gary i sprzątałam w kuchni, nikt mi nie pomógł.

Razem z bratem składałam się na prezenty dla wszystkich wyszło nam jakieś 600 zł, prezenty były naprawdę przemyślane, w końcu trzy dni jeździliśmy po różnych sklepach. Jakie było nasze zdziwienie jak w prezencie dostaliśmy tylko czekoladki i to od rodziców, a prezenty kupowaliśmy dla dziewięciu osób. Ja nie byłam zła, tylko rozczarowana tym wszystkim, natomiast mój brat był naprawdę zły, bo wpakował w to wszystko ostatnie pieniądze.



Na wadzę na pewno jest zdecydowanie więcej niż przed świętami, trudno muszę jak najszybciej to zrzucić i zacząć w końcu ćwiczyć, strasznie się rozleniwiłam, pamiętam, kiedyś nie było dnia abym nie ćwiczyła, a teraz zero jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Wstyd aby dziewczyna w moim wieku miała tak słabą kondycję.

W ciągu dwóch dni muszę zaliczyć dwa egzaminy i to z informatyki, czyli dzień w dzień nauka, bo do końca stycznia muszę mieć wszystkie przedmioty na uczelni zaliczone. Sylwestra zapewne spędzę w domu przed komputerem, normalnie wyszaleje się jak nigdy ;/



Coraz bardziej zastanawiam się nad zrobieniem sobie tatuażu, od dawana to planuje miejsce i wzór już mam przemyślany, zastanawiam się tylko nad jednym czy aby będzie mi ten motyw pasował. Inna kwestia to rodzice, z domu zapewne mnie nie wyrzucą, ale będą mieć do mnie żal, uważają, że tatuaże kiedyś były przeznaczone dla niewolników, a dziś dla więźniów. A poza tym uważają, że mogę mieć przez to problem ze znalezieniem dobrej pracy, a poza tym wg nich taka ozdoba to oszpecenie swojego ciała.



Odchudzanie zaczynam od jutra, tak więc wszystkim którzy startują już jutro życzę powodzenia :*

24 grudnia 2011 , Komentarze (1)




~*~
Stołów pięknie ozdobionych,
jadłem suto zastawionych
i prezentów z dwa tuziny,
niech zazdroszczą Wam rodziny!
Żadnych sporów, żadnych kłótni,
niechaj nikt nie będzie smutny
- grunt to dobre wieść pożycie,
a karpiowi... daruj życie!
I każdemu - przyjaciela,
co czasami łzę ociera...
i wszystkiego co Wam trzeba,
no i jeszcze gwiazdki z nieba.
Wesołych Świąt
~*~



19 grudnia 2011 , Komentarze (3)

Zaczęło się wielkie sprzątanie przed świętami, idzie mi to dość powoli, bo przez cały dzień posprzątałam tylko łazienkę. Dzisiaj akurat nie poszłam do pracy i miałam wykorzystać ten wolny czas na posprzątanie swojego pokoju, jednak nie wiedziałam za co się zabrać i zostawiłam to tak jak było w końcu mam jeszcze kilka dni aby to ogarnąć, jak zawsze wszystko na ostatnią chwilę.



Fatalnie, za kilka dni święta, a ja nadal nie kupiłam żadnych prezentów, nawet nie mam pomysłu co komu kupić. Dysponuje kwotą 100 zł, a do kupienia mam cztery prezenty pod choinkę i jeden urodzinowy dla taty. Wiem doskonale, że mam niewiele tych pieniędzy, może skombinuję większą kwotę. Przeglądam strony sklepów internetowych w nadziei, że znajdę coś ciekawego, taniego i zarazem praktycznego, mam czas do piątku. Pomysły mile widziane ;]



A teraz muszę się pochwalić, waga z samego rana pokazała 63,6 kg. Nie mogłam w to uwierzyć, bo w weekend miałam imprezę i troszeczkę straciłam kontrolę nad ilością spożywanego jedzenia, ale na szczęście moja waga jest jakoś wyjątkowo dla mnie łaskawa ;] A muszę się pochwalić jeszcze jednym, zaliczyłam tamten egzamin, co prawda ledwo, ledwo zdobyłam wymaganą ilość punktów, ale się udało ;]



W tym roku obiecałam sobie, że pomimo wszystko będę się cieszyć tymi świętami, tą całą atmosferą. Już się nie obawiam tych świątecznych dań, tego całego jedzenia, na pewno nie będzie aż tak źle ;]

11 grudnia 2011 , Komentarze (6)

Po wczorajszym ważeniu jest 65,1 kg, a mogło być mniej. Cały tydzień pilnowałam się, aż dzień przed egzaminem, rzuciłam się na jedzenie, jadłam wszystko co wpadło mi w ręce. Po egzaminie, który oczywiście zawaliłam znów zaczęłam jeść. Straciłam kilka dni, trudno, teraz trzeba walczyć dalej.
Muszę się pozbyć tej "6" z przodu, żadnej diety nie stosuje, raczej ograniczam jedzenie, i jem mniejsze ilości. Nic nie mogę sobie zaplanować, bo jednego dnia idę do pracy, a drugiego już mogą mnie odwołać, a praca na trzy zmiany więc z porami posiłków jest różnie.



Już niedługo święta, prezenty i mnóstwo jedzenia. Szczerzę, to jeszcze nigdy nie przeżyłam świąt na diecie, będzie ciężko, tym bardziej, że "Gwiazdka" już zapowiedziała mi, że w prezencie przyniesie mi wyłącznie słodycze. A ja jak co roku mam problem z prezentami, bo zupełnie nie mam pomysłu co komu kupić.



Od jutra mam zamiar zacząć jakieś ćwiczenia na brzuch, może w końcu wezmę się za to a6w, wypadałoby coś zrobić z tym tłuszczykiem. A poza tym regularnie kręcę hula hoopem, ale efektów raczej już nie widać.
Mam nadzieje, że na wszystko znajdę czas, ten tydzień akurat zapowiada się dość dobrze, mam trzecią zmianę, więc zostanie mi trochę czasu, aby posprzątać swój pokój, zrobić w końcu porządek w szafie i przede wszystkim będę mogła poćwiczyć trochę w ciągu dnia. Kupiłam sobie płytę z ćwiczeniami, więc będę miała co katować cały miesiąc ;]



Teraz mam troszeczkę zamieszania, praca, uczelnia i ten nieszczęsny zawalony egzamin, ale postaram się częściej tu bywać.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.