Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Cel jasno określony, motywacja jest, tylko wsparcia brak...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2212
Komentarzy: 11
Założony: 11 lutego 2011
Ostatni wpis: 24 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Carian

kobieta, 41 lat, Poznań

167 cm, 59.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 września 2014 , Skomentuj

Po kilku dniach w końcu odważyłam się wejść na wagę. Po całkowitym odstawieniu mleka i nabiału mój brzusio wrócił do normy, więc waga powinna być w miarę rzeczywista. 58,9 - zaskoczyło mnie całkowicie. Tak długo wyczekiwana 8 zawitała w mim życiu, jeszcze bardzo niepewnie, ale pojawiła się! I to jest najważniejsze. Dziś już z większym optymizmem patrzę na dalszy proces odchudzania. Nie tylko dlatego, że waga zaczęła znów spadać, ale głownie z powody znacznej poprawy samopoczucia. Czuję się jakbym wracała do życia :)

22 września 2014 , Skomentuj

Jestem na zakręcie dietowym, albo lepiej KRYZYSIE. Nie,nie mam na myśli dalszego odchudzania, ponieważ nadal mam chęci i motywację. Myślę jednakże o "zerwaniu" aktualnej diety, która w moim mniemaniu stała się dla mnie bardzo niekorzystna.

1. po pierwsze nie chudnę- pierwsze 1,5 tygodnia odnotowywałam spadki, potem waga wahała się i właściwie od 2,5 tygodnia nie spada;

2. cierpię na poważne problemy gastryczne - wcześniej ich nie miałam, początkowo myślałam, że to chwilowy efekt uboczny zmiany jadłospisu, ale minęły już prawie 4 tygodnie. To dla mojego brzusia były 4 najgorsze tygodnie w życiu :(

3. Praktycznie nie ćwiczę, co związane jest z pkt 3. 

4. Kilkukrotnie zgłaszałam problem dietetykowi, ale sama musiałam znaleźć przyczynę. Teraz czekam na modyfikację jadłospisu, oby było lepiej. Pod tym względem ten  tydzień będzie decydujący.

5. Wydaje na jedzenie znacznie więcej niż kiedykolwiek, na jakiejkolwiek diecie, a mimo to mam wrażenie małego urozmaicenia posiłków. Właściwie a wiele produktów (zdrowych) musiałam poprosić.

6. kilka dni byłam chora i zjadłam trochę ponad wyznaczone posiłki, ze smutku, złości, na przekór. Chyba nadal nie umiem panować nad emocjami inaczej niż jedzeniem :( grzechy nie były bardzo duże (głównie owoce, ale zdarzyła się czekolada ). I chyba też dlatego, że mając odgórnie wyznaczony całkowity jadłospis nie mogę racjonalnie zjeść czegoś na co mam wielką ochotę. W chorobie złamałam się... "nie dość że chora to głodna?!"

Jak już pisałam ten tydzień będzie decydujący. Po nim zdecyduję, czy kontynuować dietę w tej formie. Już wcześniej odchudzałam się sama z sukcesem, kilka miesięcy cieszyłam się wymarzoną sylwetką, nie umiałam tego jednak utrzymać. Myślałam, że dzięki tej diecie uda mi się racjonalnie schudnąć, wyjść z diety i uniknąć efektu jojo. Ale po miesiącu nie wydaje mi się aby choć o krok przybliżyła się do celu. Miałam nadzieję, że wypracuję sobie zdrowe nawyki, takie jak 5 posiłków, zmienię kuchnie na zdrowszą ( na razie dla mnie okazała się niezdrowa), wprowadzę wiele nowych dań do codziennego menu ( kilka przepisów na pewno dobrowolnie powtórzę:)).

W związku z punktem 6 nie ważę się. A co mam się stresować!

Nie poddaję się, znalazłam siłownie, do której mam zapiszę się w przyszłym miesiącu. Do tego czasu muszę rozwiązać problemy brzusiowe, oby sama zmiana diety pomogła...



13 września 2014 , Skomentuj

równo 59, wczoraj było 59,1, oj droczy się ta waga ze mną droczy! ale nie nastawiam się, że to już jutro zobaczę długo wyczekiwaną 8-emkę. W zeszłą sobotę też byłam już tuż, tuż i co ?! i doopa! także nie nastawiam się, cierpliwie czekam i robię swoje. Dziś cały dzień będę poza domem, ale jestem przygotowana :). Zrobiłam wczoraj wszystkie posiłki  dla nas obojga (całkiem spory tobołek do dźwigania (uff)) i mam zamiar grzecznie jeść tylko to co przyniosłam. Mam nadzieję, że jutro nie będzie wzrostu!

10 września 2014 , Komentarze (2)

No innego tytułu nie znalazłam... Od soboty kiedy to miałam 59,2 i już marzyło mi się 58 (swoją drogą śliczna to 8:)) waga tylko pięła się w górę. Doprawdy nie wiem dlaczego?! grzeczna byłam, grzeczna jak Mamę kocham, a tu codziennie więcej, grrrrrrrrrrrryyyyyy. Do tego bóle brzucha, osłabienie i problemy hmm łazienkowe. Idzie się wściec. Ale nic to, pogadałam z dietetyczką i mam ciut zmienioną dietę. Nie pod szybsze chudnięcie, ale pod lepsze samopoczucie. Oby pomogło, w obu kwestiach :) Dziś waga w końcu zaczęła znów spadać i z wczorajszego 59,9  zeszła na 59,4. Oby jej już się nie odwidziało bo tak mi się ta 8 marzy...

Dopiero robiłam podsumowanie pierwszego tygodnia, w tu już drugi minął. Generalnie z diety jestem bardzo zadowolona. Nie bardzo wierzyłam, ze uda mi się 2 tygodnie jeść co "ktoś mi każe" a nie to na co mam akurat ochotę. Co prawda czasem modyfikuje trochę przepisy bod stan lodówki, np. zamiast kiwi jabłko, czy sałaty np szpinak; ale zmiany są raczej kosmetyczne, staram się nie wychodzić z konwencji posiłku, a tym bardziej jego kaloryczności.

Jeśli chodzi o ćwiczenia, to tu zostaje dużo do życzenia... wiem, wiem, że to podstawa odchudzania, ale co ja mogę, że albo nie mogę, albo nie ma pogody. Dziś np. bardzo chciałam iść na rolki i co ... ciągle leje. Zmokłam jak kura wracając na rowerze do domku i mi wystarczy...

Plan na następny tydzień:

- zwiększyć ilość ruchu

- nadal pilnować diety :)



8 września 2014 , Komentarze (2)

W przeddzień końca drugiego tygodnia zmagań, pomału wychodzę z kryzysu. Trzymanie się diety w weekend nie było łatwo. Nie dlatego, że mnie kusiło niezdrowe jedzenie ale dlatego, że cały harmonogram posiłków uległ totalnemu rozpadowi. Wstałam później niż zamierzałam, zasnęłam wcześniej, dojazd na basen oraz pobyt tam, w ostatecznym rozrachunku zamiast 5 posiłków zjadałam 3. W niedziele niestety podobnie.Nie odbiło się to pozytywnie na mojej wadze niestety... ku mojemu zaskoczeniu :/ Nic to, głowa do góry, pierś do przodu... jutro jest nowy dzień. A pojutrze oficjalne ważenie... PS. głodna jestem :D

7 września 2014 , Skomentuj

do tej pory było całkiem dobrze. Niestety wczoraj bardzo osłabłam i czuję się nie najlepiej do dziś. Doszły zaparcia, brak apetytu i ogólne obrzydzenie do jedzenia... nie ciągnie mnie do jedzenia niezdrowych rzeczy. Ciągnie mnie do owoców... generalnie mam ochotę rżnąć tę dietę w 3 diabły. Nie będę więcej pisać bo płakać mi się chce. Kryzys przez duże K.

3 września 2014 , Skomentuj

Dzień 7 - waga pokazała 59,9, hurra! potem niestety cały dzień  był jakiś pechowy, najpierw złapał mnie deszcz na rowerze, potem przebiłam oponę, zapomniałam portfela w pracy. Wróciłam do domu poddenerwowana pierwsze co skierowałam się do kuchni... już już miałam coś podjeść, ale w porę się zreflektowałam i skończyło się na herbacie :) 

Dzień 8 przywitał 59,7 bilans tygodniowy -2,1

Podsumowując tydzień, udało mi się:

- trzymać wyznaczonych posiłków

- przygotowywać wcześniej posiłki

- dostrzegać i rozróżniać poczucie głodu od nudy, nerwów

- jeść mniejsze porcje

Na przyszły tydzień planuje:

- nadal pracować nad powyższymi punktami :)

- włączyć więcej ćwiczeń

Generalnie jestem z siebie zadowolona. Pewnie mogło być lepiej, ale trzymałam się założeń. Mam nadzieję, że w kolejnych dniach też mi się to uda. 

1 września 2014 , Skomentuj

Dziś waga pokazał 60,4 więc jest wzrost :(, całkiem to dla mnie niezrozumiałe ale cóż...życie. nie poddaję się jednak i grzecznie stosuję się do diety. Słabszy dzień dziś mam, zmęczona jestem i jakoś tak grypkowo się czuję. Głodna jestem... piję 3 kubek herbaty... jak jutro też zbędzie wzrost to wyrzucę wagę przez okno :) niech wie z kim zadziera, a co!?

Jutro dzień 7 i dostanę nowy jadłospis na następny tydzień, nie mogę się doczekać :) ciekawe ile się zmieni. Coraz bardziej wchodzi mi w krew robieni posiłków na następny dzień.

Postanowiłam zrobić sobie prezent 14 dnia niezależnie od rezultatów. Tak za wytrwałość! :)

31 sierpnia 2014 , Skomentuj

No, jak w temacie, rano waga pokazała równe  60. a niech ją!, ale nic to, cierpliwa jestem zobaczymy jutro. I niech szklana za bardzo nie podskakuje bo jej baterię wyjmę. A co!

Dzień dietkowo dobrze ale nie za dobrze. Dobrze, bo nie zgrzeszyłam, nie za dobrze, bo ominęłam jeden posiłek. To był tak zajęty dzień, że obiad jedliśmy dopiero w czasie podwieczorku, kolację zjedliśmy mniejszą i trochę na siłę, bo byliśmy jeszcze syci po obiedzie. No cóż, z dwojga złego chyba lepiej w tę stronę.

II śniadanie, obiad i podwieczorek na jutro już przygotowane. Leżą grzecznie w lodówce w worku, pojemnik na pojemniczku, słoik i jogurt. Wygląda jak wałówa na tydzień, a ciężkie jak jasna ... ale spoko to już  6 dzień, już przywykłam :) Szkoda tylko, że zajmuję prawie całą (malutką) lodówkę w pracy. Na szczęście mam wyrozumiałe koleżanki, które przeżywają moją dietę i jadłospis tak jak ja. Sam walczą ze "szklaną", wiedzą co to jest.

Jeśli chodzi o ćwiczenia, to ten weekend był pod znakiem rowerka i masy sprzątania. Może nic takiego, zawsze sprzątam w weekendy, ale w ten dałam z siebie maxa, byle tylko to utrzymać, choćby do środy :p

a suwaczek zmienię w środę, wtedy będzie oficjalne ważenie, teraz to tak tylko kontrolnie. Obym mogła przesunąć na 5... a najlepiej na taką pewną, solidną piątkę, nie żadne 59,9.. pożyjemy, zobaczymy...

30 sierpnia 2014 , Skomentuj

4 dni minęły, super, an razie jestem pozytywnie zakręcona. Jem smacznie (zwykle), głoduję tylko w nocy :p, uczę się nowych potraw, przepisów, a przygotowywanie posiłków okazało się nie tak pracochłonne jak na początku. Przetrwałam sobotę, a  to właśnie weekendów najbardziej się bałam. Imprezki nie było bo dziecię chore :( , ale przynajmniej nic mnie nie kusiło.

Trzymam mocno kciuki, żeby było jutro była piątka z przodu.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.