Piękny dziś widok dzieciaków odświętnie odzianych, rozgadanych jak zawsze. A potem na lody, na pizzę, na spacer! Piątkowy obiad bezmięsny ( kalafior, jajko sadzone, ziemniaki z koperkiem, maślanka) , spowodował wspominki z dzieciństwa. Oboje z mężem często bywaliśmy u rodziny na wsi, każde ma swoje smaki. Mąż wspomina krojone nożem mleko zsiadłe, podawane do ziemniaków młodych ze skwarkami z prawdziwej słoniny, jedzone to w sadzie przy ławie pod jabłonką. Ja pamiętam pyzy drożdżowe przygotowywane na parze, podawane z masłem wyciąganym z wiadra zanurzonego w głębokiej studni , oraz smak rosołu niedzielnego, ugotowanego na biegającej kurze. To wraca nieraz jakimś zapachem złapanym, a tkwiącym w pamięci. Ach, jakie to było smaczne!
Pogoda pod wieczór zmniejszyła grzanie, spadł lekki deszcz, podobno w nocy będzie mocno padać. To dobre dla moich roślin na działce, bo zostaną podlane w naturalny sposób. Dzwoniłam rano do ojca z życzeniami, wieczorem synek dzwonił do męża. Miłe to święto.
zlotonaniebie
24 czerwca 2017, 05:35Pamiętam każdy powrót do domu ze świadectwem i książką, bo ja to byłam taka wzorowa uczennica. To takie cudne uczucie było, żal, że nie wróci. Smak Twojego męża jest mi bliższy, no oprócz tych skwarek, których nie lubiłam, ale babciny sad, zsiadłe mleko i ziemniaki pamiętam jak dziś :))
Campanulla
24 czerwca 2017, 14:14Prawda, że to cudne?
zlotonaniebie
24 czerwca 2017, 14:28Cudne jak nie wiem co. Jak to dobrze, że mamy takie miłe wspomnienia :))