Waga leci, a właściwie moja nadwyżka po tygodniowym transie obżarczym. Dałam sobie czas do piątku, jak nie zleci to ostatnie 0,5 kg zmieniam pasek. Przez ostatnie dni trzymałam się bardzo dobrze ;) Może wczoraj zaszalałam z kolacją, ale wróciłam do domu tak niewyobrażalnie głodna, że nie byłam w stanie zapchać swojego żołądka 1 kanapką. Wczoraj prawie cały dzień spędziłam u dziadków, zamieszanie duże - bo przenosiliśmy meble, układanie ubrań na nowo w szafach, mała selekcja. Później wujek postanowił ułożyć panele w jednym pokoju, toteż zajęcia było co najmniej sporo. Przy tej robocie byłam raczej zbędna, toteż Babcia kusiła mnie, a to cukierkami, które ponoć były pyszne, kukułkami (mniam), landrynami. Ale nie dałam się - grzeczna Monika. Choć nie powiem, że nie byłam bliska sięgnięcia po te słodkości.
Zmieniłam kolor włosów, mam nadzieję, że się trochę zmyje jeszcze, bo po raz pierwszy potraktowałam je farbą trwałą, zawsze był to kolor zmywalny. Miedziany kasztan garniera.
paskudztwoo
13 maja 2010, 21:55cwiczenia przy przenoszeniu zaliczone
sthlike
13 maja 2010, 15:52To nie dość, że poruszałaś się trochę przy remoncie to jeszcze nie dałaś się pokusom, brawo :) Fajnie, że Ci jeszcze tylko pół kilo nadwyżki zostało... Mnie trochę więcej i już mam jej dosyć :/ Pokaż zdjęcia w nowym kolorku :)