Czwartek, 19.02.2015
Nie pisałam blisko dwa tygodnie. Dzisiaj postanowiłam, że jak tylko przekroczę próg firmy zasiądę do komputera i coś naskrobię. I czynię to wedle obietnicy złożonej samej sobie. Zazwyczaj wena do pisania przychodzi wieczorkiem, gdy jestem w domu i wtedy mogłabym z przyjemnością oddać się pisaniu, ale.... W domu mam tylko internet mobilny zainstalowany na tablecie, który delikatnie mówiąc wkurza mnie do tego stopnia, że czasami ze złości toczę pianę . A w pracy? Nie zawsze jest czas na pisanie.
Moja przygoda z klubem fitness zakończyła się definitywnie. Niestety kolana nie wytrzymały obciążenia i teraz mam za swoje. Przezornie oddałam wykupiony karnet koleżance, żeby nie kusiło. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Opuchlizna i silny ból zmusiły mnie do szukania pomocy poza Sanokiem. Trafiłam do specjalistów medycyny sportowej w Lublinie. Jestem po badaniach. W najbliższy wtorek jadę na wizytę do ortopedy, który zdecyduje o dalszym leczeniu. W lewym kolanie mam uszkodzoną łąkotkę z przemieszczeniem, a w prawym dużą torbiel z płynem, która tak bardzo dokucza, że nie mogę w nocy swobodnie zmienić boku. Doraźnie biorę leki przeciwbólowe i przeciwzapalne i cierpliwie czekam na wizytę. Będzie dobrze. Żal tylko, że moje kijki stoją w kącie, pomimo pięknej, słonecznej pogody.
No dobra, przyznam się Wam moje drogie co wymyśliłam w niedzielę, pomimo mojej niedyspozycji. Około godz. 10 rano mój mąż zdecydował, że jedzie na narty. Za oknem piękna słoneczna pogoda, bezwietrznie, termometr wskazywał 11 st w plusie. I jak w takim dniu usiedzieć w domu? Jak tylko Jurek zniknął za drzwiami wskoczyłam w sportowe ubranko, wzięłam kijki do ręki i poszłam do pobliskiego Międzybrodzia do greckokatolickiej cerkiewki. Wprawdzie kolana trochę szwankowały, ale źle nie było. Słońce tak cudnie grzało, a ja szłam sobie szczęśliwa. Lubię chodzić sama. Wyznaczam sobie odpowiednie tempo, a przede wszystkim mam czas na przemyślenia. W drodze powrotnej postanowiłam, że zajdę na naszą sportową Arenę. Jaś w tym dniu gra mecz ze Słowakami i koniecznie muszę to zobaczyć. Weszłam, gdy mój wnuczek strzelił bramkę. Byłam taka dumna, że w jednej chwili urosłam parę centymetrów. Zadzwoniłam do męża. Chciałam, żeby do mnie dołączył, gdy dojedzie do Sanoka. I tu niespodzianka... mój mąż miał wypadek na nartach, jest na SORze i czeka na badanie. Skutek jego narciarskich wyczynów był taki, że złamał kciuka u prawej ręki i porządnie skręcił lewe kolano. A to pech, pomyślałam. Postanowiliśmy, że pójdę do rodziców i tam zaczekam na Jurka. Rodzice moi byli na Jasia meczu i zaprosili nas na obiad. W samochodzie rodziców nie było dla mnie miejsca. Bez zastanowienia zapięłam kijki i poszłam piechotą. Przecież to dla mnie wielka przyjemność, a nawet uzależnienie. Bilans dnia zamknął się na 12 km. Po obiedzie już nie mogłam wrócić piechotą do domu. Kolana odmówiły posłuszeństwa i już
Nieznajoma52
19 lutego 2015, 13:48Nie przemęczaj tego swego kolana.Na kolana trzeba uważać.
bozenka1604
20 lutego 2015, 08:48Wiem Kochana, ale czasami człowiek zanim pomyśli, to najpierw zrobi. Pozdrawiam :)
moderno
19 lutego 2015, 10:57I jak Jurek zagispowany ? obolały? Współczuję. Buziaki Bożenko. Odezwę się wkrótce
bozenka1604
20 lutego 2015, 08:47Iwonko, u Jurka prawa dłoń w gipsie. Noga do dalszej konsultacji, ale doktorek odłożył sprawę do poniedziałku. Czekam na wieści od Ciebie. Buziaki słodkie :)
dede65
19 lutego 2015, 10:27no tak, mądra Bożenka po szkodzie. Jurek powinien zamknąć kijki w sejfie (przynajmniej na jakiś czas, aż się wykurujesz)Zdrowia życzę , buźka ;)
bozenka1604
20 lutego 2015, 08:32Danusiu, masz absolutną rację. Ale ja to jestem taka trochę rogata dusza, jak na barana przystało. Nie lubię ograniczeń i stąd moje durnowate pomysły. Na razie odpuszczam. Dzisiaj trochę lepiej się czuję i już mnie wczesnym rankiem nosiło. Tuż po 4 przewróciłam się na drugi bok i zostałam w łóżku. Myślisz, że zasnęłam ? Buziaki słodkie :)
Grubaska.Aneta
19 lutego 2015, 10:18A ja tu wczoraj zagladlam do ciebie i juz miałam się upomnieć o wpis.;) doskonale cie rozumiem Jaki ból przechodzisz bo wiesz jak sama kilka miesięcy się męczyłam to była masakra i całe szczęście ze przeszło :/.kurcze ze tak pech chodzi parami :/
bozenka1604
20 lutego 2015, 08:28My całe życie w parze, na dobre i na złe. Pysiam :)