Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zumba - nowy pomysł, oby nie był to słomiany zapał
:)


Wtorek, 13.01.2015

Podążając śladem moich postanowień dotyczących powrotu do higienicznego trybu życia postanowiłam jeszcze bardziej zadbać o siebie. Wczoraj wybrałam się do fitness klubu na Zumbę. Pierwszy raz w życiu. Uwielbiam tańczyć, muzyka latynoska jest moją ulubioną. Pomyślałam, że Zumbę wymyślono specjalnie dla mnie.

Po przekroczeniu progu klubu bez zastanowienia kupiłam karnet na 12 wejść. Szybciutko pobiegłam do szatni, zmieniłam ubranie i niecierpliwie czekałam na rozpoczęcie zajęć. Młoda, bardzo zgrabna instruktorka podeszła do mnie na krótką rozmowę, podczas której dowiedziała się, że jestem pierwszy raz i nie mam pojęcia co za chwilę ze mną będzie. Proszę się nie zrażać, powoli wszystko pani opanuje - powiedziała na zakończenie rozmowy. Jakie zrażanie, jestem przecież napalona jak szczerbaty na suchary i nic nie jest w stanie tego zmienić - pomyślałam. 

Z wielkim zapałem rozpoczęłam powtarzanie układów demonstrowanych przez instruktorkę. O rany Julek, co jest grane? Moje buty skutecznie blokują ruchy, nie mogę tańczyć, nie mogę swobodnie przesunąć nogi po podłodze. O żadnym płynnym tańcu nie było mowy. Początkowy zapał delikatnie ostygł i stygł do końca zajęć. Trudności w powtarzaniu niektórych układów, machanie rękami jak gałęziami na wietrze, brak koordynacji widziałam w wielkim lustrze przed sobą. Uważnie obserwowałam instruktorkę, która niejeden raz pokazywała mi gest ok, ale ja nie byłam zadowolona. Odwróciłam się do mojej koleżanki tańczącej za mną i powiedziałam, że gdyby nie wykupiony karnet nie zobaczyłaby mnie tutaj więcej. Nie zrażaj się, to Twój pierwszy raz. Następnym będzie dużo lepiej, pocieszała. O moje ukochane kijki, gdzie jesteście ?

Wreszcie koniec zajęć i powrót do szatni, w której odbywało się swego rodzaju spotkanie towarzyskie stałych bywalczyń klubu. Wiek pań 18-60, a może i więcej. Wdałam się w dyskusję z kilkoma z nich, podeszła także instruktorka i moje zniechęcenie do Zumby powolutku traciło na sile. Znowu miałam szczęście trafić na świetne towarzystwo. Dziewczyny pocieszały, doradzały i zachęcały do dalszych wyzwań. Jedna z nich przyznała się, że na pierwsze zajęcia przyszła po drinku. Spodobał mi się ten pomysł. Dopytałam instruktorkę czy nie ma przeciwwskazań, a szatnia zamieniła się w kocioł wybuchowy. Głośny śmiech rozlegał się z każdego kąta. W środę znowu będę, powiedziałam na pożegnanie. Wezmę inne buty i spróbuję jeszcze raz. Przy niewielkiej pracy każde zwierzątko można wytresować i nauczyć sztuczek, to może i mnie się uda. Myślę, że jestem odrobinkę inteligentniejsza od pieska czy słonia. 

Po za tym Zumba nie jest jakoś specjalnie wyczerpująca. Mam niezłą kondycję i spokojnie dotrzymuję tempa. Zastanawia mnie tylko, czy aby nie obciążę nadmiernie kolan. Po zastrzykach i sanatorium wszystko cudownie się uspokoiło, a wczoraj trochę odczuwałam dyskomfort.  I te nieszczęsne godziny spotkań. Zajęcia rozpoczynają się o 20.00 i bardzo skutecznie rozkręcają do tego stopnia, że wczoraj nie mogłam zasnąć do późnych godzin. 

Skąd pomysł na fitness klub ? A stąd, że cierpię na chroniczny brak miejsca w obecnym mieszkaniu. Niedawno miałam do swojej dyspozycji "hektary" do ćwiczeń. Dwa poziomy dużego mieszkania gwarantowały spokój moim śpiącym domownikom, gdy ja od 5.00 rano fikałam koziołki. Teraz niecałe 40 m kw to bardzo maleńka powierzchnia. Pokój dzienny służy nam również za sypialnię. Dobrze, że to rozwiązanie tylko na jakiś czas. Bardzo lubię poranne ćwiczenia, i żeby móc to robić mój mąż musi wstać z cieplutkiego łóżeczka, wziąć pod pachę pościel i przenieść się do innego pomieszczenia dla przeczekania fanaberii żony. I robi to, chociaż nie powiem, żeby tryskał euforią. Postanowiłam, że w dniach, w których zaplanuję fitness nie będę ćwiczyć wczesnym rankiem. W taki oto sposób mój wybranek 3 razy w tygodniu śpi spokojnie 2 godziny dłużej. Ale szczęściarz :)                              

              ODLOTOWEGO I PEŁNEGO RADOŚCI DNIA 

                              ŻYCZĘ DROGIE PANIE :) 

Ruszamy się, żeby za jakiś czas nie być w takiej sytuacji, jak nasza koleżanka poniżej :) Pysiaki ślę :) 

           

  • Nieznajoma52

    Nieznajoma52

    17 lutego 2015, 18:42

    Potrafisz interesująco pisać i napełniać optymizmem

  • Grubaska.Aneta

    Grubaska.Aneta

    13 stycznia 2015, 23:19

    Uwielbiam te twoje energiczne wpisy. I ten zapał do zumby i ten mąż który znosi fanaberie żony. No wspaniałe nam to opisujesz. ;)

  • Norgusia

    Norgusia

    13 stycznia 2015, 21:00

    Masz racje, nie wolno się zniechęcać po pierwszym razie!!! ale jak zużyjesz cały karnet i wtedy pomyślisz, ze w sumie to nie dla ciebie, to zostanie ci to wybaczone ;-) Powodzenia!!

  • moderno

    moderno

    13 stycznia 2015, 18:14

    Jakoś tak razem wczoraj podjęłyśmy decyzję o ćwiczeniach w klubie. Będziemy się więc wspólnie wspierać

  • bateriojad

    bateriojad

    13 stycznia 2015, 17:30

    z checia bym sprobowala takiej zumby:))

  • marii1955

    marii1955

    13 stycznia 2015, 15:59

    Uczestniczyłam w takich zajęciach tylko 2 razy i baardzo mi się podobało - to jest także i dla mnie . Z uwagi na dni , w których się odbywały - zrezygnowałam , a teraz nawet o tym nie myślę ... Uwielbiam ten żywioł na sali i muzykę , można poszaleć bez skrupułów . Jednak o Twoje kolanka się obawiam ... a może zapytaj lekarza o to , to będzie najrozsądniejsza decyzja . Buziaczki :)))

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.