Poniedziałek, 12.01.2015
Do dzisiejszego wpisu zainspirowała mnie Marii1955. Jej babcine obawy spędzają jej sen z oczu i dokładają licznych trosk. Może czytając o przeżyciach innych, ocenianych z perspektywy czasu, uspokoi się. Doświadczenie życiowe i związana z tym wiedza od zawsze były bardzo cenione, a obserwacja różnych przypadków nie raz przynosi gotowe rozwiązania. Dlatego warto podzielić się z innymi własnymi przeżyciami, doświadczeniami, bo być może pomożemy komuś, kto dzisiaj czuje się zagubiony .
Jak różnie, w różnym wieku widzimy świat wie każdy, kto już trochę lat życia ma za sobą. Inaczej widzi świat osoba młoda, która potrafi być spontaniczna, a przede wszystkim bardzo odważna. Inaczej osoba w wieku średnim, kiedy już na świecie pojawiają się wnuki, a rozsądek i ostrożność bierze górę nad wszystkim.
Kiedy zostałam mamą miałam zaledwie 20 lat i podjęcie jakiejkolwiek decyzji nie było dla mnie jakimś większym problemem. Dorosłe życie, w które dość szybko wkroczyłam zmuszało do wielu wyrzeczeń i ciężkiej pracy. Pamiętam dzień, w którym musiałam podjąć pracę i oddać Kasię do żłobka. Miała wtedy 6 miesięcy. Początkowo każde rozstanie z dzieckiem przeżywałam, a łzy paliły policzki. Z czasem ból złagodniał, Kasia przywykła do zmiany, a ja mogłam pracować. Musiałam, bo oznaczało to wtedy "być, albo nie być". Nie miałam samochodu, więc codziennie rano woziłam dziecko wózkiem do żłobka oddalonego o 4 km. Mój mąż rozpoczynał pracę wcześniej ode mnie, dlatego to ja przejęłam ten obowiązek. Najgorzej było zimą, kiedy nie odśnieżone chodniki były nie lada wyzwaniem. A gdy padał intensywny deszcz? Zakładałam specjalną folię na wózek i szłam nie raz przemoczona do ostatniej nitki. Łatwo nie było, ale dało się. Oceniając moją decyzję z perspektywy czasu wiem, że postąpiłam słusznie i nie mam sobie nic do zarzucenia.
Osiem lat temu zostałam babcią. Nie wyobrażam sobie, żeby moja córka i wnuczek Jaś mogli doświadczać tego samego. Umarłabym z żalu i troski. Bogata w takie doświadczenia robiłam wszystko, żeby im nieba przychylić. Miałam niebywałe szczęście mieszkać pod jednym dachem z moją kompletną jeszcze do niedawna rodziną. Widziałam każdy dzień z życia mojego wnuka przez ponad 7 lat i uważam to za wielkie wyróżnienie. Druga babcia Jasia mieszka daleko. Przyjeżdża do Polski 2-3 razy w roku i wtedy zabiera go do siebie, żeby się nacieszyć. Bardzo go kocha i w ten sposób próbuje wynagrodzić mu rozłąkę. Nie dziwię się, że chce mieć go tylko dla siebie. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy Jaś miał spędzić noc u babci Joli. Miał wtedy może 2 lata. Myślałam, że umrę ze zmartwienia. Ile pytań bez odpowiedzi kotłowało się w głowie... a jak Jola sobie poradzi, przecież prawie go nie zna, czy Jaś nie będzie tęsknić, jak się tam odnajdzie, czy nie stanie mu się krzywda... i jeszcze wiele podobnych. Nieważne dla mnie było, że Jola jest doświadczoną opiekunką dzieci, że właśnie w tym zawodzie pracuje u ludzi bardzo majętnych i znanych na świecie, którzy nie zatrudniają kogoś przypadkowego. Przecież tu chodziło o mojego ukochanego wnuka Jasia, najważniejszego mężczyzny w moim życiu. Jasiek uwielbiał wizyty u babci Joli, a ja się niepotrzebnie spalałam.
Po raz kolejny wielki niepokój zagościł w mojej głowie podczas przeprowadzki Kasi i jej rodziny na swoje. Znowu tysiące pytań jak sobie poradzą, jak to odbierze Jaś, czy będzie mu dobrze w nowym miejscu, w nowych okolicznościach? Rozsądek podpowiadał, że czas najwyższy przeciąć pępowinę, a serce krwawiło. Niedługo minie rok, od kiedy nie mieszkamy ze sobą. Świat się nie zawalił, Jaś jest bardzo szczęśliwy, a moja córka świetnie sobie radzi u boku wartościowego faceta.
Kiedy mieszkaliśmy razem, wiele podejmowanych decyzji dotyczących Jasia niekoniecznie zyskiwało moją aprobatę. Wciąż bałam się o niego. Jaś jest chłopcem bardzo sprawnym fizycznie, ma dobrą koordynację ruchów i wyczucie równowagi dlatego jeszcze przed ukończeniem 3 roku życia nauczył się jazdy na łyżwach. Ale zanim to się stało uważałam, że to za wcześnie, że jeszcze nie teraz. Mama Jasia zdecydowała inaczej i chwała jej za to :) Podobnie było podczas nauki jazdy na nartach, w następnym sezonie zimowym. Po godzinnej lekcji z instruktorem mój mąż wziął Jasia na wyciąg, by potem dwukrotnie z nim zjechać ze stoku. Całą przygodę obserwowałam z okna karczmy, gdzie piłam ciepłą herbatę i umierałam ze strachu. I po co? Dziecko było pod dobrą opieką, nic złego się nie działo, wszystko było pod kontrolą. Jaś się cudownie bawił, a serce babci drżało ze strachu.
Wyobrażenie i wizja świata ludzi młodych i tych trochę starszych niestety się różnią. Trzeba znaleźć miejsce dla każdego z nas, pomimo tysiąca obaw. Zawsze przyda się odrobina zaufania .
Poniżej zdjęcie bohaterów mojego dzisiejszego wpisu. Szczęśliwi, pomimo żłobka, deszczu, łyżew i nart. Kocham ich całym matczynym i babcinym sercem .
Nieznajoma52
17 lutego 2015, 18:38Piękna córka i wnuk.
alicja205
13 stycznia 2015, 10:25Jeszcze nie mam wnuków ale przeczytałam z zainteresowaniem Twój wpis. Jestem bardzo ciekawa jaką będę babcią i jakie to uczucia :) Pozdrawiam cieplutko
bozenka1604
13 stycznia 2015, 10:36Na pewno będziesz najlepszą babcią na świecie. Innej opcji nie ma :)
-Emma-
13 stycznia 2015, 09:30czasem najtrudniej zachować zdrowy rozsądek i dystans do tych których kochamy najbardziej, ale jak mawiał moja babcia "nadgorliwość gorsza od ...faszyzmu" :P Buziaki
bozenka1604
13 stycznia 2015, 09:33W naszym środowisku też funkcjonuje to powiedzenie i nie raz go używam:) Dobra mantra na najtrudniejsze chwile :)
bajeczka675
13 stycznia 2015, 02:37Piękne piszesz, wzruszyłam się twoimi opowieściami. Masz bardzo dobre serce i piękną córkę. Wspaniała z ciebie kobieta. Ściskam i pysiam.
bozenka1604
13 stycznia 2015, 08:45Bajeczko, bardzo dziękuję za tyle miłych słów :) Odwzajemniam buziaki i również posyłam dla Ciebie :)
dede65
12 stycznia 2015, 22:56JUz sobie wyobrażam jaka ze mnie będzie nadopiekuńcza babcia,skoro juz teraz mój mąz mówi ,że chce być matką Polką dla wszystkich i wszystkim pomagać , to co będzie na etapie babci??? Bożenko przyjdę wtedy do Ciebie na "prostowanie kręgosłupa"
bozenka1604
13 stycznia 2015, 08:43Wszystkiego nauczysz się z czasem. Moje początki babciowania były histeryczne. Przychodząc do przychodni z maleńkim kilkudniowym Jasiem terroryzowałam personel i żądałam izolatki, żeby dziecko nie złapało wirusa od chorych dzieci. Ale to już dawno mam za sobą, wystarczyło jakieś 6 lat i nauczyłam się :) Dzisiaj patrzę na wszystko w inny sposób, chociaż nie zawsze taki, jakbym chciała. Czasami mnie ponosi, ale staram się tłumić to w sobie dla dobra wszystkich i wszystkiego :) Pysiam na dobry dzień :)
Grubaska.Aneta
12 stycznia 2015, 17:14A ja jednak mam chyba taki tok myślenia ludzi starszych czyli opiekunczosc i troska nade wszystko.
bozenka1604
13 stycznia 2015, 08:38Kochana Martusia :)
marii1955
12 stycznia 2015, 11:39Bardzo Ci dziękuję Bożenko za ten wpis :) Pamiętam , ten moment wyprowadzki Jasia z Waszego domu ... i to , jak nie mogłaś się w tym odnależć ... to już rok? Ale zleciało ... Kochana moja - pomalutku zaczynam akceptować tą moją sytuację i patrzenie na nią ... Tak prawdę mówiąc - pół nocy mi to zajęło ... Ale do dobrych wniosków doszłam - tak myślę ... Stwierdziłam , że i tak nie ma odwrotu od całej tej sytuacji i teraz albo przyjmę na klatę , to wszystko ALBO dalej będę to rozgrzebywać , rozpamiętywać ... Wybieram opcję - przyjęcia na klatę tego nowego wyzwania i będę dzieciaki wspomagać w każdy możliwy tylko sposób . Na dodatek dzisiaj zadzwonił tatuś Antosia i opowiedział , jak to dzielnie dzisiaj Antoś wrócił do przedszkola (od dzisiaj do niego poszedł) - więc tylko się cieszyć , a nie umartwiać za życia ... Bardzo mnie to pozytywnie i radośnie podkręciło , baaardzo ... Stwierdzam jedno , że za bardzo każdej sprawie się przyglądam i jestem nieufna , bo niby po co ? Ale jak siebie obserwuję od lat , a może od zawsze - jestem jednak nieufna do ludzi i bardzo ostrożna ... ale swoim Dzieciom powinnam ufać , bo jak nie IM - to komu ... Tak prawdę mówiąc są bardzo odpowiedzialni i delikatni ... ja zawsze taka byłam ... Dziękuję Ci jeszcze raz serdecznie i gorąco za to , że starasz się rozwiać moje obawy , poprzez własne doświadczenia ... I jak widać ponownie NIE PRZECHODZISZ OBOJĘTNIE OBOK CZŁOWIEKA ... Jesteś WYJĄTKOWA a cechuje Cię dobro i uczynność :):):) Piękna jest ta fotka z Twoimi ulubieńcami - śliczna , poprzez którą emanuje ciepło i jak by się słyszało " Popatrz , jakie z nas twardziele - damy radę i nie martw się o nas" :) Pięknego dnia Ci życzę i wielu radości na ten rok , oby ziściły się plany Waszego zamieszkania w nowym domku - buziaczki :)))
bozenka1604
12 stycznia 2015, 13:02Dziękuję za tyle miłych słów. Zasługuję na nie? A Ty Marii dasz radę. Strach ma wielkie oczy. Trzeba dać sobie trochę czasu, spojrzeć na problem z perspektywy, a wtedy okaże się, że nie jest wcale taki wielki. Oby nasze życie składało się tylko z takich trosk :) Dla Ciebie i Twoich bliskich również składam najlepsze życzenia noworoczne. Bądźcie szczęśliwi :)
moderno
12 stycznia 2015, 10:49Potwierdzam wszem i wobec , że Twój wnuk Jasio to niezwykły młody mężczyzna. Pamiętam obawy mojej mamy gdy mój syn , a Jej pierwszy wnuk miał pojechać do moich teściów na noc. Prawie się wtedy o to pokłóciłyśmy. I co ? Chłopak wrócił zadowolony i nic złego mu się nie stało. Pozdrowienia dla Kasi i Jasia
bozenka1604
12 stycznia 2015, 13:03Pani Iwonka chyba mnie lubi - powiedział Janeczek, po tym, jak przeczytałam mu pozdrowienia od Ciebie. Duży buziak dla cioci od Jasia :)