Zniknęłam. Trochę popłynęłam. Trochę rzuciłam się w wir. Kiedy już wiedziałam, że znów nie mam kontroli nad ilością przyjmowanego żarcia, walnęłam pięścią w stół - w 4 dni spakowałam się i spontanicznie pojechałam na północny odcinek Green Velo. 8 dni w rowerowym siodle, średnio 70km/dzień, spanie w namiocie, jedzenie kupowane na bieżąco z Biedronki. Zaskoczona byłam, że daję radę, że wcale nie potrzebowałam wielomiesięcznych treningów, drogiego ekwipunku, że potrafiłam pokonać swoje lęki przed awarią roweru, przed własną nieporadnością, zaufałam sobie i na moment poczułam się wolna.
Odpoczęłam od sąsiadów i od gołębi, ale w pewnym momencie mimo wszystko poczułam zmęczenie, jakąś irytację sobą. Czułam, że nie potrafię cieszyć się tą wyprawą, nie ciekawiły mnie poszczególne mijane miejscowości, zabytki, napotkane dzikie zwierzęta, po prostu zaliczałam kilometry. Jednocześnie zastanawiałam się, komu właściwie chcę zaimponować, skoro wyrzuciłam już wszystkich ze swojego życia. Chociaż planowo chciałam zrobić kółko na mapie i zamknąć wyprawę w 12 dniach, 8 dnia po dotarciu do Ełku, kiedy zobaczyłam, że jest połączenie kolejowe z moją miejscowością uznałam, że już starczy.
Wróciłam. Na portalu randkowym zaczęłam korespondować z jednym jegomościem, ale widząc jak opornie to idzie znowu zaczęłam czuć frustrację. Nawet nie wiem kiedy wypatrzyłam, że ruszyły zapisy na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę. Całe życie nieśmiało czekałam aż znajdzie się ktoś z kim mogłabym pójść.. tyle lat czekać, chyba już starczy - pomyślałam. Walnęłam pięścią w stół po raz drugi i zapisałam się sama.
Nigdy nie byłam szczególnie pobożna, ale uważam to wydarzenie za jedno z lepszych jeśli nie najlepsze w życiu. Na Green Velo się wypłakałam, w drodze na Jasną Górę doznałam z kolei ukojenia. Rozpoczynając wędrówkę tak właściwie do końca nie wiedziałam jak się odmawia różaniec, dzisiaj jest to dla mnie absolutnie najlepsza forma medytacji. Żałuję jedynie, że nie odważyłam się wyspowiadać. Może łatwiej byłoby mi teraz zachować ten cudowny pielgrzymkowy nastrój radości i spokoju.
Takie rzeczy niestety łatwo pryskają jeśli wpuszczasz do życia nieodpowiednie osoby. Tak się złożyło, że na chwilę przed wyjściem na pielgrzymkę nawiązałam korespondencyjną znajomość z ewidentnym (kolejnym) narcyzem. Tłumaczę sobie, że to tylko na chwilę, że po prostu trochę sobie na niego popatrzę, popodziwiam, poczytam co ma mi do napisania. Jest wybuchowo, blokujemy się, potem przepraszamy, a właściwie ja przepraszam, bo on narcyz, wiadomo. Już zdążyłam go swoją drogą złapać na kłamstwie. Stara i głupia.. ale w końcu szczupła!
Chociaż jeszcze się cykam wejść na wagę, bo żeby być zadowoloną, musiałabym zobaczyć wynik <58kg.
Julka19602
17 sierpnia 2024, 13:27Bardzo dobrze ze szukasz swojej drogi i osób z którymi razniej jest iść przez życie. Niestety czasami czujemy samotność bo ludzie których dążyliśmy sympatja, zaufaniem zawiedli. Ale to te! Jest kwestia dzisiejszych płytkich relacji. Też mam nieraz smutek. Bardzo mi brakuje takiego przyjaciela od serca. Staram się zapełniać czas zadaniami z myślą o sobieido przodu. Bądź dobrą dla siebie. Jesteś najwazniejsza. Pozdrawiam
ognik1958
17 sierpnia 2024, 13:1761 to juz niezłe ale 58 to już coś.... wiesz grzechy ważą i to sporo pozbądź sie ich a będzie ci lzej....nie tylko na wadze -powodzenia....nie tylkow miłosci ...do Matki Boskiej Czestochowskiej....podobno czyni cuda nie tylko w zwałce zbędnych kilogramów- tomek