Hej.
Zaczynam już 6 semestr studiów. Przedostatni... Znikam na weekend.
Dzisiaj mam zajęcia od 15 do 19. Jutro mam zajęcia od 8 do 20. W niedzielę od 8:30 do 16:15. Chyba, że coś się zmieni, bo wiadomo jak jest - coś może ulec zmianie. Stale coś się zmienia, jeśli chodzi o godziny zajęć.
Przede mną ciężki weekend i ciężki semestr. Teraz wszystkie przedmioty mam w temacie - tym bardziej się boję.
A od poniedziałku ruszam na pełnej. W niedzielę wracam do domu, bo mój ukochany mnie odwozi i mama chciała się z nami spotkać. W poniedziałek z rana pojadę na zakupy dietetyczne i ruszam do pracy.
Wczoraj pierwszy dzień w tym roku pomagałam mamie. Godzina, ale zawsze!
Lecę, kochani, się zbierać.
Papa, miłego dnia!
Kamila914
18 lutego 2017, 10:14Trzymaj się :)