Jestem ... gdzieśmy tam na rozdrożu. Odpalam motorek z dietą i kręcę koła w miejscu, tylko kurz leci? Jem 6 lub nawet 7 razy dziennie. Co prawda dużo czereśni i wiśni, za co moje jelita są wdzięczne ponieważ są to owoce przeciwzapalne i łagodzące, ale reszta diety...waga nie jest wdzięczna. I twarz też cała w wypryskach. Plus opuchlizna i gorsze samopoczucie- każda kawka, gotowiec smieciofood, to gwóźdź do.... Stres mnie wyprowadza z równowagi.Zdałam ostatnio egzamin awansu zawodowego, ale mam cenę za to. Rozstrój z dietą i też z psyche. Kur*a, a psychoterapia droga...pracować też trzeba.Ten locadawn mnie postawił do pionu, odpoczęłam psychicznie , a teraz znów się zaczyna babranie.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Passifloraaa
12 lipca 2020, 15:13Znajdz sobie cos, co Cie odstresowuje i sprawia przyjemnosc, tylko nie jedzenie😉 dla mnie jest to basen i plywanie. Pomaga, bo tez mam mocno stresujaca prace.
Janzja
11 lipca 2020, 15:44U mnie też od czasu pracy jedzeniowo w tył, ale.. powiedzmy, że "walczę". Nawet minimalne zmiany mają sens. Chaos mnie też dopadł, najtrudniej było mi w czerwcu, lipiec nieco lepszy - powoli wbijam na stare tory, a razem z nimi stare problemy. Gratulację z okazji zdanego egzaminu i powodzenia w szukaniu równowagi i relaksu na co dzień :)
beutyheart
11 lipca 2020, 15:58Dzięki. Ja wiem..ale każda porażka kolejna i kolejna podcina wszystko. Chyba zaliczam depresję. Nigdy nie sądziłam, że taka niby pierbola-zle odżywianie, mnie zetnie. A jednak, to podstawa, której nie opanowalam. Najlepsze, że ja wcale,, kariery,, robic nie chce...tylko żyć w spokoju.
Janzja
11 lipca 2020, 16:45Ja też zauważam emocje typu po prostu "rozdrażnienie", że coś tam muszę. Ale w moim przypadku muszę. Nie mogę jeść w kółko gotowego jedzenia, już się tym najadłam i chcę karmić samą siebie. Smakuje mi to, jestem szczęśliwa jak pogotuję, ale.. jestem rozdrażniona. I nie tyle tego, że czasu nie mam, albo zmęczona jestem - obiektywnie oceniając wtedy wiem, że nie muszę niczego na siłę robić i nie robię. Co do pracy.. cóż, jak to mówią - zawsze jest wybór, też taki by odrzucić awans. Otaczają mnie ludzie, gdzie niektórzy świadomie nie wybrali jakiś tam awansów, bo właśnie nie chcieli dorzucać sobie obowiązków. To też trzeba umieć. Jak za dużo pracy to po prostu czasem za dużo. A jak jest to taki pracodawca, że "nie można" odmówić, to cóż.. trzeba się zastanowić - święty spokój najważniejszy. Czasem jest czas, że można za więcej rzeczy być odpowiedzialną i wziąć na klatę, a czasem taki, że trzeba bardziej zająć się sobą. Lub taki, jeśli się chce/musi się mieć więcej odpowiedzialności to nauczyć się delegować zadania, zarządzać czasem, itd. Dla mnie awans to równy stres nowej pracy - potrzeba czasu by by się wdrożyć, zmieniają się czasem relacje wtedy wśród ludzi, to nie są takie łatwe rzeczy. Trochę to zjada energii zewnętrznej kosztem innych spraw, ale to tymczasowe. Jak coś, wierzę, że znajdziesz jakieś rozwiązanie dla Ciebie odpowiednie. Stres trzeba dla zdrowia wypośrodkowywać i oceniać co można odpuścić z mniej ważnych rzeczy i jakie są tak naprawdę mniej lub bardziej ważne. Ustawienie priorytetów, zrzucenie perfekcjonizmu i powoli do przodu :).
beutyheart
11 lipca 2020, 17:00Uczę się tych priorytetów i tak już wiele rzeczy odpuściłam. Ale kasa się sama nie zarobi, i nie mam na myśli jakiś kokosów, nawet o średniej krajowej nie mam co marzyć. Inflacja się dopiero zaczyna.Eh pindolnelabym to wszystko i pojechała w Bieszczady...zamieszkała w pustym pniu drzewa;)