Taaaak. Już tydzień. No więc .... nie było tak źle. To znaczy tak źle jak w mojej wyobraźni. Chyba najbardziej głodna w ciągu tego tygodnia jestem dzisiaj. To znaczy właśnie teraz i dlatego szybko zajmuję rączki.
Ale od początku. Przez pierwsze 2 dni mój organizm myślał, że się wygłupiam i zaraz wrzucę "na ruszt: coś więcej, jak zwykle. A tu niespodzianka. Śniadanko zatytułowałabym "w poszukiwaniu straconego chlebka". II śniadanko to mandarynka i 2 chausty świeżego powietrza. Potem trochę lepiej, mianowicie całkiem sensownie zapełnione dno miseczki dla kota zupką. I moja ulubiona pora dnia - podwieczorek i kolacja, no dobrze, odpuszczę już bo jednak to działa: waga ruszyła z miejsca - i to we właściwą stronę - hurra !. Niewiele bo niewiele, ale wystarczająco by mnie zmotywować. (w końcu całkiem nieźle jem, od odrobiny świeżego powietrza na śniadanie jeszcze nikt nie umarł, a i dokładkę można wziąć :-)
A tak serio ... to jestem bardzo dumna. Z tego, że wzięłam się w garść i zrobiłam pierwszy krok i z tego, że nie poddałam się przez ten pierwszy tydzień. I że mogę sobie powiedzieć: ok. podjęłam wyzwanie. Nie oddam skóry tak łatwo.
Jestem odpowiedzialna, dałam sobie słowo i nie cofam się.
A to o wiele więcej niż mogłam o sobie powiedzieć ostatnio... Jak wytrzymam jeszcze tydzień to zacznę ćwiczyć gwizdanie na palcach, może tego też się w końcu nauczę ?
Zadzwonił telefon i wybił mnie z rytmu pisania :-)
To chyba już skończę. Wszystkim, którzy tu trafią życzę powodzenia, zwycięstwa w każdej bitwie ze sobą i pogody ducha. Choćby, bo na dworze leje od dwóch dni :-)
Wspieram Was wszystkich Towarzyszy Niedoli z całego serca. Mnie również wspierajcie - nie każdy dzień będzie tak łatwy do opanowania, nie każda myśl tak wesoła. Do jutra.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.