No, takich jak dziś, kiedy musiałam się zerwać i iść do pracy, to nie lubię. Na szczęście to tylko raz na trzy tygodnie. Normalnie pewnie dopiero bym wstała, zrobiła sobie kawę, poszła pod prysznic... A dzisiaj od rana jestem na stanowisku, chociaż nie wiem po co - nikt przy zdrowych zmysłach w taki dzień i przy pięknej pogodzie tu nie przyjdzie.
Wczorajszy dzień udało mi się przetrwać zaskakująco dobrze, nawet bez gumy do żucia. Czy te porcje w diecie są jakieś większe, czy mnie się żołądek obkurcza? Mniejsza z tym, ważne, że się udało, łącznie z pilnowaniem godzin posiłków. Tak jak przewidywałam, o piciu musiałam sobie przypominać, podczas kiedy w domu ręka jakoś tak sama wyciąga się po szklankę.
Żeby nikt nie sądził, że ja tu sobie za pensję wpisy do pamiętnika robię: jestem samo-zatrudniona, w dodatku w usługach. Nie ma ruchu - nie ma pracy - nie ma płacy, ale jest czas na zajęcia własne. Ma to swoje plusy i minusy, jak wszystko. Nie chciałabym z powrotem na etat, za bardzo odwykłam od kierownictwa, szefostwa czy kogo tam i stała pensja nie zrekompensowała by mi bycia "kierowanym". Ale to inny temat.
Gdzieś w tyle głowy pojawiają mi się myśli, żeby w wolnej chwili złapać kijki i iść pochodzić. Praktykowałam kiedyś nordic walking i całkiem mi się to podobało. Mało jest dyscyplin sportowych, które mogę bezpiecznie uprawiać - mam zerwane boczne więzadło kolana, trzyma się na bliźnie, co oznacza, że przy niewłaściwym obciążeniu więzadło się nadrywa, noga mi "ucieka", a ja siadam na tyłek zanim się połapię, o co kaman. Nawet bardzo nie boli, raczej jest nieprzyjemne, ale wiele dyscyplin sportu odpada, bo nawet jazda na rowerze bywa problematyczna (nie w trakcie, ale potem kolano łatwiej odmawia posłuszeństwa), ba, przy intensywniejszym pływaniu miewałam problemy z pracą nóg. Teraz kolano też się odzywa, po treningu potrafi lekko napuchnąć, zaboleć bez sensu przy chodzeniu po schodach. Uroki wieku i dawnych kontuzji. Można się przyzwyczaić, a potem obciążenia dozuje się już odruchowo.
No i to nie to kolano było przyczyną nadwagi, tylko nadmiar jedzenia przy braku ruchu. To już wiem. A szkoda, że nie ma łatwych usprawiedliwień!