Wczoraj widziałam jak pan zakleszczył się w rowerowym stojaku (tym nowszego typu, ale niskim). Nie wiem jak to się stało, jak on się tam dostał, stracił chyba równowagę, co przy jego stanie nie było trudne, albo chciał usiąść i odpocząć chwilkę, ale było tak: pan chudy i na wyraźnym rauszu siedział, a właściwie szarpał się, z tyłkiem pomiędzy sąsiednimi "stacjami". Dwóch rowerzystów próbowało mu pomóc, zachęcając, żeby zamiast wstawać, najpierw wysunął się do przodu, ale on panikował i im bardzie się szarpał tym bardziej się zakleszczał ale dalej uparcie trzymał się tej metody...
Nie lubię tych stojaków, bo zwykle tylko przednie koło można tam przypiąć, nie ramę, ale że tak można w nim skończyć to nie wiedziałam...
sobota: 20 km rower, godzina TBC + godzina zajęć ze sztangami (dobrze mi szło)
Wreszcie zrobiłam pasztet z indyka w ilości zapewniającej mi co najmniej miesiąc jedzenia pół zamrażalnika zajęte.
niedziela: 30 km rower - godzina indoor cycling - och jak dawno tu nie byłam, przypomniałam sobie jak lubię te zajęcia
I druga godzina kalisteniki, przysiadamy z obciążeniem, pompki i brzuchy - zakończone rolowaniem - bardzo przyjemne chwile i bardzo bolesne (jak trafi się punkt spustowy) chwile.
beatawalentynka
9 czerwca 2016, 15:45To zdarzenie widziałaś na stojaku, kurcze, kto by pomyślał, że tak się da ...... A jak robisz pasztet z indyka, co dodajesz zamiast jajek i bułki .....Ja nie długo zacznę robić z cukini, co jakiś czas da się zjeść, a ostatnio jakoś tak chęć obydwoje mamy na mięsne pasztety, ale kupuję, a co w nich jest to lepiej nie wiedzieć, więc unikam. Jak zwykle u Ciebie dużo ćwiczeniowo przerobione !!! Podziwiam i chylę czoła.....
beaataa
9 czerwca 2016, 20:45Jak mam fazę strasznie ortodoksyjną, to zamiast jajek nic nie dodaję i ten pasztet trochę się rozpada. Taka pasta to bardziej jest. A jak się dobrze czuję, to myślę, że dwa jajka na 1,5 indyka mi nie zaszkodzą. A bułki nie tykam. Ale piekę żytni chleb na zakwasie i czasami jak mi kawałek zostanie, to mrożę i dodaje do tego pasztetu. I zawsze trochę soczewicy czerwonej, ona ładnie zagęszcza i otręby i warzywa. W ostateczności płatki owsiane, ale na ogół odparowanie wystarczy. A w sklepie to tylko warzywa, owoce i kasze kupuje.
beatawalentynka
12 czerwca 2016, 18:39Dobry pomysł z tą soczewicą. Niby i na strączkowe mam nietolerancje, ale po trochu już wprowadzam, to jak nie za dużo, nie powinno szkodzić. Chleb piekę orkiszowy na własnoręcznie wyhodowanym zakwasie, więc zawsze mały zapas mam. Muszę upiec taki pasztet, dziękuję za podpowiedź !
sachel
6 czerwca 2016, 11:23Ależ fajna aktywność! Brawo!
beaataa
6 czerwca 2016, 18:43Dzięki, to już taki nawyk:)
marii1955
6 czerwca 2016, 09:56Ciekawe jak ta sytuacja się zakończyła ... Widzisz - jak pięknie się wbiłaś w ciąg ćwiczeń ? Jesteś twardzielką :) Oby ten tydzień też szedł po Twojej myśli - dobrego tygodnia :)))
beaataa
6 czerwca 2016, 18:40Z moimi treningami jest tak, że jak nie mam na nie czasu, to znaczy że wyjeżdżam. Tak, czy tak jest dobrze:) wszystkiego dobrego:)