To pierwsze zdanie z wystąpienia Nilofer Merchant, po nim były liczby: średnio 9,3 godziny dziennie siedzimy i wszystkie choroby świata są z tym związane. Konkluzją było hasło: Siedzenie jest paleniem naszych czasów.
Zgadzam się całkowicie, jestem uzależniona od ruchu i nic mnie resetuje tak (oprócz snu w saunie) jak samotna jazda na rowerze po lesie, albo dwugodzinny, szybki marsz po górach najlepiej z jakimś audiobookiem. Nie liczę kroków, kalorii i nie zamieszczam trasy wycieczki nigdzie. Robię to bez kijków. Po prostu idę, szybko i słucham i nie myślę a głowie treść książki się wyświetla. Wyobraźnia zamiast kombinowania.
Zazdroszczę jak czytam, że w siedzibie FB, na dachu są pośród drzew ścieżki do chodzenia i największym fanem "walk and talków" jest sam szef. Nie jest to jedyna firma, gdzie spotkanie nie wiążą się z przymusem kilkugodzinnego siedzenia w duchocie przy tanich ciastkach i kawie.
Ale bieżniobiurka, czyli komputer przymocowany do bieżni, bo przecież dostęp do danych często jest niezbędny, ustawione pojedynczo - do pracy, albo w sali konferencyjnej, stawione w podkowę? Nie wiem, ale chętnie bym sprawdziła.