Zrobiło się naprawdę ciepło, wróciłam do wiosenno - jesiennych ubrań rowerowych, ale ciemno i mokro i tak ciężko się obudzić... a narty biegowe chyba pod łóżkiem przeleżą niewyciągnięte.. mamy pomysł żeby zamiast nich, na wyjazd świąteczno - sylwestrowy rowery w góry zabrać.
czwartek 20 km rower i 20 minut orbitreka - słabo jednym słowem
piątek 20 km rower i 30 minut orbitreka - dużo lepiej bo to nie koniec, później było:
1a. Wciskanie sztangielek na barki: 10x 7,5kg 10x 7,5kg 10x 7kg 10x 7kg 10x 7kg
1b. Ściąganie drążka wyciągu górnego do klatki: 12x 25kg 12x 25g 12x 25kg 12x 25kg 12x 25kg
2. wspięcia na palce na maszynie 50 kg
20x stopy równolegle, 20x stopy na zewnątrz, 20x stopy do wewnątrz, 20x stopy równolegle - bardzo bolało na końcu
godzina ABT - wolne tempo = dla mnie łatwiej
Na koniec opowieści w szatni, kto bardziej zmęczony przedświątecznych szaleństwem: kto myje okna, kto u fryzjera usnął, kto jest na lekach przeciwbólowych tak boli go kręgosłup. Aż czuje się wyobcowana trochę, bo nie należę do żadnej z tych grup, nic nie muszę, robię ile chcę, resztę kupuje - i bardzo cieszę się ze spotkania z rodziną w tym czasie, tak, u siebie w domu w tym roku