No i zaczęło się! Kryzys nadszedł. :/ minął tydzień: jak dla mnie dużo i małoooo... Już drugi dzień niesmakował mi obiad :(
a co gorsze wielkimi krokami nadchodzi napięcie "przed". Aż się boję o swoją motywację, chęci do ćwiczeń i wytrwałość w diecie. Nie zamierzam poprzestać, ale nie jest łatwo. Marzy mi się czekoladunia! Hmmmm ;)
Chcę być silna i nie poddaję się. Podziwiam wszystkie osoby, które schudły choć kilogram. Bo wiem że to niełatwa sprawa.
Veggi
25 lutego 2015, 20:56Dasz radę to dopiero 8 dzień, początki są zawsze ciężkie :)