Po pierwsze, zaczęłam znowu pisać. Pisze mi się cudownie, szczerze, wywalam z siebie wszystkie brudy, a książka wychodzi ciekawa. Właściwie to z pierwszego rozdziału zrobił się leksykon narkotyków i chorób psychicznych, ale ważne, że ludziom się podoba.
Druga sprawa. Zapisuję co jem. Tak, jak planowałam.
8:40 świeżo wyciskany sok z cytrusów
12:40 (po wypiciu soku poszłam dalej spać) kawa z mlekiem + sok bananowy + musli z jogurtem naturalnym
16:00 warzywa po toskańsku z kurczakiem na parze
17:00 zielona herbata + banan
20:00 gołąbek
i tu się wszystko popsuło
20:20 bagietka z dwoma plastrami sera, dwoma plastrami polędwicy z kurczaka + ciastko
Zwymiotowałam. Poczułam się tak źle, że to zjadłam, że aż musiałam zwymiotować. Wiecie co jest w tym najgorsze? Właściwie to lubię te uczucie wtykania sobie palców do gardła. To kiedy jedzenie przelatuje w drugą stronę przez przełyk. Lubię pieczenie w gardle, które towarzyszy mi do tej pory.
Oczywiście, wolałabym nie zjeść, bo teraz czuję się ciężko, jednak nie zmienia to faktu, że wymiotowanie jest dla mnie przyjemne.
Chyba kiedyś będę musiała iść się leczyć.
doublebagger
30 sierpnia 2012, 11:04Ja Cie rozumiem, jaa uwielbiam tą ulgę po rzyganiu, chociaż staram się teraz nad tym zapanować bo po tylu latach choroby zaczęły psuć mi się zęby a zawsze mialam takie piekne bielutkie mocne, paznokcie ciagle mi się rozdwajają. Ale jak tylko jest mi źle to specjalnie jem cos żeby rzygac bo wtedy czuje tak jakby wszystkie troski poszłyyy;) jestesmy psychiczne!;p