Chodzi o pasek, oczywiście.Bo na minusie tylko 0,10 dkg. Ale biorąc pod uwagę, iż czułam, poważnie!!!! czułam (na szklaną ze strachu nie wchodziłam) iż waga mogła być większa dwa tygodnie temu to chyba lekki sukces. Czyż to nie ironia, że boimy się wejść na wagę . Boimy się ! Myślę, że niejedna z Was także ma "boja" .
Dziś zaliczony aerobik. Ale dało w kość. Nie było mnie na nim ze dwa tygodnie. Nie wiem czemu, ale jak jest upał to nie mogę wykonywać wysiłku fizycznego. Upał działa na mnie osłabiająco. Tak było z bieżnią, którą miałam w domu. W zimie mogłam na niej ćwiczyć, natomiast latem nie. I tak samo jest z rowerkiem stacjonarnym. Pozostaje mi rower w plenerze i pływanie. Moje menu to jak zwykle poranna owsianka, w pracy sałata (działkowa) + pomidor +ogórek + serek feta (mniej %) + "kromal" chlebka ziarnistego z szynką , następnie codziennie kubek jogurtu naturalnego wymieszanego z maślanką + działkowe truskawki. Zmiksowane. Bez cukru. Pomaga w "wiadomych rzeczach". Obiad powtórka z sałaty, ogórka + porcja mięska lub kotlet. I bez kolacji. I tak codziennie. Nie będę ukrywać, że czasami w pracy "wpadnie" kawałek ciacha. Niestety no jak odmówić, gdy ktoś przyniesie. No jak? Wydawałoby się, że to tylko dwa ruchy głową w prawo i w lewo. A tak trudno to zrobić.
Rozmawiałam dziś z syniem, który od trzech lat jest w Anglii. Tam mieszka i pracuje. Pytam Go czy zamierza kiedykolwiek wracać do Polski na stałe. I dowiaduję się, że: mamuśka po co ? Po to bym z Wami do końca życia mieszkał? Bo nie byłoby mnie stać nawet na wynajem własnego mieszkania. Jeszcze dodał, że jeśli planuje to raczej przenosiny do Francji lub Belgii. Ale nie powrót do Polski. Pozostał żal, że to moje dziecko tuła się po świecie z dala od rodziny, znajomych,odwiedziny tylko raz do roku i ewentualnie rozmowy telefoniczne. Tak jest niestety u większości moich znajomych-dzieci za granicą, rodzice sami zostają. Przykre. Pozdrawiam Was kochane, wytrwałości w odchudzaniu.