Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wizyta w Polsce w skrócie


Pojechaliśmy do Polski na święta. Unikaliśmy tego całymi latami, bo zawsze wiąże się to z marudzeniem wszystkich dookoła, że czemu tak krótko, czemu tak rzadko i czemu tamtej czy tamtego nie odwiedzimy. Najłatwiej więc przyjąć taktykę, jaką zrobiliśmy w tym roku - krótko i wiedzieli tylko ci, co musieli. A potem kilka dni w domu, aby odsapnąć i zająć się swoim życiem i swoimi potrzebami. Egoizm w trosce o zdrowie psychiczne.

Wyjechaliśmy z Holandii w środę po pracy. Ja akurat tego dnia miałam wolne, ponieważ jeszcze bardziej się rozchorowałam i we wtorek w pracy czułam, że wychodzi mi gorączka. Oczywiście w środę już tego nie czułam, pomimo meczu tenisa, który zagraliśmy z mężem i dwiema dziewczynami z naszej wsi. Po powrocie męża z pracy, załadowaliśmy samochód i poszliśmy w drzemkę. Nie byłam w stanie zasnąć, bo kaszel mnie męczył, więc poszłam na kanapę i próbowałam spać na siedząco. Zamknęłam oczy na jakieś pół godziny i zadzwonił budzik, że jest 23-cia. Wzięliśmy kawę i kanapki i poszliśmy do auta.

Całą drogę było mokro i momentami padało. Jazda w sznurze rozbryzganej wody jakoś minęła i tylko coraz bliżej granicy z Polską robiło się bardziej niebezpiecznie i pojawiało się więcej patologii. Słynni szeryfowie dróg się pojawili. Na A2 albo S5 - teraz nie pamiętam, pojawił się gość, którego ABSOLUTNIE NIE WOLNO BYŁO WYPRZEDZAĆ. Serio. Od razu przypominał sobie, że ma przyspieszenie i zajeżdżał drogę i zwalniał do 60 kmph. Zrobił tak nam, zrobił tak potem kolejnemu kierowcy. Nie wiem, co ten buc ma w głowie, ale mam nadzieję, że karma wróci. To było niebezpieczne.

W czwartek rano odwiedziliśmy kuzynkę, która mieszka na naszej trasie od niedawna - normalnie odwiedzaliśmy ją bliżej moich rodziców]. Stamtąd do teściów, gdzie mieliśmy bazę noclegową i dalej godzina drzemki i do dentysty do Torunia. Chcieliśmy dzień później, ale pan doktor zaczynał urlop. Na szczęście nie zasnęliśmy na fotelu i poza usuwaniem kamienia, nie było nic do roboty. Wróciliśmy do teściów i po właściwym posiedzeniu razem z kawką, poszliśmy spać.

Wysypianie się poszło mi najlepiej. Nie wiem, czy to kwestia braku budzika, czy tego, że za dnia naprawdę stawiałam na nieróbstwo, ale spałam tak, że wreszcie mój zegarek Garmin, zaczął pokazywać mi prawidłową pracę serca, ilość oddechów, utlenienie krwi oraz długość i jakość faz snu. Łóżko nie było wygodne, poduszkę miałam swoją dmuchaną i dzięki niej mogłam trochę poprawić sobie komfort [mąż żałował, że nie wziął swojej] i do tego od rana teściowa rządziła w kuchni. A mimo to wysypiałam się.

Wpadliśmy z wizytą do babci męża. Z całej rodziny ma się ona niestety najgorzej. Prawie już straciła wzrok, niemal już nie chodzi, ma problemy ze zdrowiem tak już nawarstwione, że teść szykował jej cały repertuar leków przy nas. Rozdziela na dozownik, bo inaczej można by się pogubić. Zbiegły się wszystkie choroby świata w jednej osobie. Martwimy się, co przyniesie rok 2024.

W piątek pojechaliśmy do mojej babci. Mieliśmy dużo szczęścia, bo ciocia, która tam mieszka, nie była akurat na dyżurze, a do tego wpadło niezależnie dwóch kuzynów. Nie widziałam żadnego z nich chyba od ślubu ich siostry w 2017 roku. Wizyta była krótka, bo mąż nie chciał zostawiać mamy samej z robotą na święta. Oboje są uzdolnieni kulinarnie - w przeciwieństwie do mnie - ale teraz, jak mama zmaga się ze stwardnieniem rozsianym to coraz mniej daje radę zrobić.

Spotkałam się w czasie tych zmagań kuchennych z przyjaciółką. Na krótko, bo też miałam swoje zadanie w zajmowanie czasu teściowej, aby nie robiła za dużo. No i trzeba było trochę teścia też czymś zająć, aby nie marudził im za wiele w kuchni. Jednak nie mogłabym odpuścić sobie spotkań z Renią.

Odebrałam od niej książki, które mi zamówiła w ciągu jesieni i poszłyśmy na kawę i film. Obejrzałyśmy Chłopów w kinie i bardzo mi się podobało. Co prawda, gdy odchodzi warstwa wizualna [która jest przepiękna] to historia Jagny jest prosta jak budowa cepa. Nie ma do czego wracać myślami. Później poszłyśmy zobaczyć jarmark bożonarodzeniowy w Bydgoszczy. Bydgoszcz jest bardzo ładnym miastem i od czasu, jak się do niej wprowadziłam prawie 20 lat temu, bardzo się zmieniła.

Zahaczyłam dzień później o Empik i dokupiłam sobie trochę książek do tych, które przywiozła przyjaciółka. Wzięłam też książkę Jądro Ciemności w dwóch egzemplarzach - jednym dla siebie i jednym dla taty, który lubi film Czas Apokalipsy - a który bazuje na tej książce. Ja lubię zaś podcast Hollow, który jest równie luźną adaptacją Jądra Ciemności. Co zabawne, mnie uczono w szkole, ze Joseph Conrad był Polakiem, a obecnie czytam wszędzie, że był Ukraińcem. Kolejny Kopernik, jak widzę.

W piątek w nocy spadł śnieg i w sobotę czekała na nas pierzynka białego puchu. Zapragnęłam iść na spacer, a że nie było dokąd iść, zwłaszcza samej, bo mąż znów w kuchni pracował, to poszłam do sklepu. Przy okazji mąż poprosił, abym kupiła prezenty dla mamy i dziadków, którzy mieli przyjść na wigilię.

Spacer miastem był świetnym doświadczeniem. Gdy mieszkałam w Bydgoszczy, to mieszkałam jakieś 1,5 km od domu Ukochanego. Znam tamtejsze uliczki i trasy bardzo dobrze i właściwie nadal szłam na autopilocie do centrum handlowego, choć za moich czasów nie istniało. Ogólnie mieszkałam w kilku różnych dzielnicach miasta, poza Fordonem, i fajnie było wrócić "niemal do siebie".

#####xstarthtmlcommentzz32xendhtmlcommentzz##### #####xstarthtmlcommentzz33xendhtmlcommentzz#####

Kupiłam sobie trochę ubrań. Wahałam się nad takim bardzo długim pikowanym bezrękawnikiem, ale nie mieli mojego rozmiaru w TK Max. Ogólnie nie kupuję nigdy ubrań w innym sklepie - nie chce mi się chodzić i wybierać wśród dziwnie "nie mojej" mody sieciówek, a TK Max ma świetną jakość i takie "codzienne" ubrania. Bez jakiś nowoczesnych szarpań, dziur czy plam. 40 leżał za luźno, a 36 był za ciasny. Długo walczyłam z myślami, czy wziąć ten za duży. Na rower byłby jak znalazł. Jednak za niespełna 400zł to wolałabym jednak, aby leżał właściwie.

#####xstarthtmlcommentzz34xendhtmlcommentzz##### #####xstarthtmlcommentzz35xendhtmlcommentzz#####

W sobotę zrobiliśmy jeszcze z mężem drobne zakupy - czekolada do sernika - zwykła z Goplany - 5zł za 90g!!! Potem poszliśmy do lasu na spacer. Tego dnia wypadała Wigilia i u mnie w domu zawsze był wtedy post. Do samej kolacji nie wolno było nic jeść. W zasadzie to porzuciłam świąteczne tradycje już kilka lat temu, ale uznałam, ze posty mogą być uzasadnione w okresie świątecznym, bo znów się przejem i znów brak ruchu rozstroi mi pracę jelit. Więc postanowiłam trzymać posty i ograniczać się do kawek i suchej bułki. I spacerowania. Za byle czym i w poszukiwaniu byle czego. Poszliśmy więc z mężem do lasu. Było jeszcze trochę śniegu, a mógł on trochę też odpocząć.

Tego też dnia - w Wigilię, pojawiła się w domu choinka.

Postanowiłam założyć sobie limit na komputer - więc tutaj muszę skończyć mój wpis. Reszta pojawi się jutro.

  • vitafit1985

    vitafit1985

    30 grudnia 2023, 00:03

    Tekst o „Chlopach” mnie zdziwil. Moim zdaniem film bardzo do przemyslenia. Nie jest plytki.

  • Kaliaaaaa

    Kaliaaaaa

    29 grudnia 2023, 22:22

    Lubię Severskiego, choć chyba to nowe książki bo nie kojarzę... Ciekawa jestem tej kuchni Slowian- napisz kilka słów jak się zapoznasz i będziesz mieć ochotę .. Ja nie znam ekranizacji Chłopów, ale książkę czytalam- i w sumie zgodzę się że historia Jagny jest prosta ... To nie fabuła jest wartością tej książki a język, opis zwyczajów itd ... Z perspektywy czasu gdy ja pisano- to też było novum żeby uczynić tematem właśnie chłopstwo i ich uczucia .. no ale w sumie historia bogatego starego który wziął młoda żonę i ta go zdradza- toż to specjalnie odkrywcze nie jest... Że się na niej wieś mści też. Mnie właśnie w tym ruszyło że ten schemat jest tak powtarzalny, nawet w tak odmiennym środowisku...

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      30 grudnia 2023, 09:02

      Nie czytałam jeszcze książki, ale zastanawiam się na ile ten Boryna byl stary. Biorąc pod uwagę, że kiedyś za mąż dawało się nastolatki, a dzieci rodziły się powiedzmy koło 19-tki, to Boryna sam mógł mieć tyle lat co ja [a mam koleżankę z klasy, która jest już dawno babcią]. Więc z perspektywy Jagny Boryna mógł być stary, zaś z mojej Mirosław Baka mógłby być ojcem samego Boryny ;) A wracając do fabuły - jedyne co było ciekawe to młody Boryna, który był wku*wiony na cały świat i miał wielkie niedorobione ego, a nie potrafił mówić o uczuciach i z jednej strony do Jagny ciągnął go jego penis, z drugiej ją pobił, a potem wyznawał miłość, a na końcu zgwałcił i osądził z innymi, aby cała jego niedorobiona duma znalazła ujście w przemocy. Cała reszta fabuły jest taka sobie. Jagna zaś sama jest jednowymiarowa i w zasadzie żadna postać nie ma głębszej historii poza młodym Boryną. Jaś fajnie zagrany, ale płaski. Matka Jagny tak samo. Bohosiewicz fajnie sołtysową sportretowała, ale też poza byciem głupią wiejską babą, nie ma tam nic do pokazania.

  • Użytkownik4250924

    Użytkownik4250924

    29 grudnia 2023, 15:30

    Historia Jagny jest prosta jak budowa cepa i nie ma o czym myśleć? O_o. To najdziwniejsza rzecz, jaką w tym roku usłyszałam... To pewnie dlatego powstało o Chłopach tyle rozpraw naukowych, recenzji, a powieść dostała Nobla. I pewnie dlatego po tylu latach od napisania nadal się ją ekranizuje i do niej wraca.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      29 grudnia 2023, 21:57

      Książka a film to spora różnica. Ja mówię o filmie.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.