W niedzielę pojechaliśmy do Amsterdamu do comedy clubu. Występował Karol Modzelewski z supportem w postaci Czarka Sikory. Było bardzo fajnie. Tym razem nie trzeba było nikogo wypraszać z sali za głośne zachowanie i ogólnie mili ludzie byli na występie. Zamieniliśmy kilka słów. To był przyjemny wieczór.
Od rana bujałam się gdzieś po domu pomiędzy praniem, a obrabianiem zdjęć na wieczór fotograficzny. Ale te w innym poście. Wyszykowałam się tak dopiero po 15-tej na pociąg. Comedy club jest niedaleko dworca głównego, więc poszliśmy dalej sobie spacerem. Karol występował z nowym programem „Bańka”. Był zabawny, ale nie tak ciekawy i spójny, jak „Afryka”. Wydawać się mogło, że zabrakło pomysłu. Opowiadał o swoich doświadczeniach w pracy w różnych branżach – od budowlanki po Polsat. I faktycznie, śmiałam się głośno, zwłaszcza podczas opowieści o pistolecie na gwoździe, ale to nadal były takie opowieści, jakie kolega z roku gadałby przy piwie. Trochę zabrakło kwiecistego słownictwa i metafor, które Karol daje w swoim programie na YT.
Zabawny i momentami dość niesmaczny humor przedstawił też Czarek Sikora. W przeciwieństwie do zeszłorocznego supportu, Czarek naprawdę rozgrzał publiczność i fajnie wciągał pierwszy rząd w rozmowy. Co prawda w ogóle nie zaczynał rozmów z kobietami i zastanawiam się, czy to cecha osobista czy raczej brak pomysłu na rozpoczęcie żartu w rozmowie z kobietą.
MizEatAlot
16 października 2023, 19:14Dla mnie ten Czarek zupełnie nie jest zabawny. Nie rozumiem na czym buduje swoje dowcipy - na cringe'u? Nie ma żadnej zabawy słowem, zaskakujących puent, zero umiejętności aktorskich. Ale ludzie rechoczą, więc swoją publikę ma.
Babok.Kukurydz!anka
16 października 2023, 22:32Tym się pewnie różni stand up od kabaretu. Jak chcesz zobaczyć prawdziwe dno to zerknij na Soche. Koleś ma pełne sale nawet za granicą.