W 10 rocznicę ślubu byliśmy w Bilbao. Kilka miesięcy temu zarezerwowałam stolik w peruwianskie restauracji Waman. Wzięliśmy autobus bezpośredni do Bilbao z Castro-urdiales. Autostrada to 35 minut drogi. Autobusy są klimatyzowanym, z automatycznie otwieranym łukiem bagaż owym. PKS w moich rodzinnych stronach mógłby się uczyć. No i nie mają kas fiskalnych tylko skanery kart biletowych i kodów qr z tradycyjnych biletów. Kierowca trochę wariat, ale dojechaliśmy bez przygód.
W samym mieście było naprawdę fajnie, choć to spore miasto. Ludności ma trochę więcej niż Bydgoszcz, ale gęstość zaludnienia jest 6x większą niż w Bydgoszczy. I to się czuje. Większość bydunkow ma parkingi pod ziemią, więc o ile ruch jest bardzo duży, to w przeciwieństwie do Bydgoszczy, samochody nie stoją na chodnikach tarasu ja przejście. Centrum jest bardzo duże i głośne. Budynki wysokie na 6 pięter w zasadzie wszędzie, gdzie się nie ovrocilismy. To dawało dużo cienia. W mieście było 22 stopnie miejscami, choć ogólna temperatura była 27.
Naadniejsze były bulwary. Dużo zacienienia. Co kawałek w mieście i na bulwarach były ławeczki pod naturalnymi pergolami i że stanowiskami wody pitnej. Niektóre powidła były przystosowane dla psów i ptaków.
Z ciekawostek, to trafiliśmy wielu naciągaczy i zebrakow. Były nawet dziewczyny z jakimś polaroid em, które robiły tutmrystom zdjęcie przy Fluffym, psie kwiatowym przed muzeum sztuki współczesnej. Była pojedyncza fasada jakiegoś budynku pomiędzy nowoczesnym budynkami mieszkalnym. Było łóżko pod mostem z prośbą, aby go nie demolowac. Podobne rzeczy widzieliśmy w Portugalii. Trafiliśmy też lodziarnie Amorino, w której byliśmy na lodach z moim Ukochanym 14 lat temu na samym początku naszego związku. Wtedy było to na południu Francji. Nadal mają pyszne lody.
Podobało mi się muzeum sztuki współczesnej. Było naprawdę ciekawie, choć eksponat ow mają zdecydowanie mniej niż się spodziewałam. Mieliśmy szczęście, bo akurat trwa wystawa dzieł Picasso. Tym razem tylko rzeźba. Kiedyś byłam na jego wystawie w Warszawie i również mi się podobało.
Klub fotograficzny ma jeden z tematów w tym sezonie „odbicia”, więc szukałam wszystkiego, co się błyszczy. Boziu, było w czym wybierać. Szkoda, że można przedstawiać tylko jedno zdjęcie w tym sezonie.
Restauracja Waman jest wspaniała. Wszystko co zamówiliśmy było nowocześnie podanym tradycyjnym daniem z Peru. Nawet mój deser czekoladowy zawierał mus z owocu, którego w ogóle nie znałam, a który jest rodzimy dla Peru (lukuma). Mąż chwalił ryż, który zamówił, a który był pełen smaku i przyjemnie puchaty. Ja miałam wolno gotowanego dorsza z sosem pil pil. Do tego zamówiłam pisco jako aperitif. Żadne z nas się nie odważyło zjeść oślego ogona.
Jako pamiątkę kupiliśmy sobie jak zawsze kartkę i magnesik. Ponadto ja kupiłam sobie wachlarzyk. Jest większy niż mój drewniany wachlarzyk z chińskiego sklepu i wygląda na porządniejszy. Choć ten mój stary pomimo uszkodzenia, służy mi od prawie 15 lat.
Kupiłam też sobie kije trekkingowe. Puchną mi ręce i bolą mnie plecy od długiego chodzenia. Mam nadzieję, że to pomoże.
Naturalna! (Redaktor)
7 października 2023, 09:56Ja zauważyłam, że jak chodzę dużo po betonie (miasto) to właśnie bolą mnie czasem plecy (to zależy też od ilości kroków). Natomiast jak chodzę w naturze po trawie i ziemi, to nie mam w ogóle z tym problemu.
Naturalna! (Redaktor)
7 października 2023, 09:58Komentarz został usunięty
Babok.Kukurydz!anka
7 października 2023, 13:57Mój fizjo mówi że moje problemy z owlcami to nie dość rozciągają mięśen czworogłowy uda. Ustawia nieprawidłowo miednicę i powoduje że plecy dostają za dużo obciążenia. Zaś co do chodzenia po płaskim to tak, zgodzę się. W nl też spacerowanie mnie boli. Stanie z resztą też. Tak jak oglądanie w Rijksmuseum trwało tak długo, z3 mnie plecy bolały.