Wielokrotnie żałowałam, że wyrzuciłam jakiś ciuch. Kupowałam sobie coś fancy, coś nowszego i wtedy starsze ciuchy lądowały w koszu. W tym kilka sweterków ręcznie robionych. Bo nagle uznawałam, że nie wyglądam w nich dobrze. I dziś już wiem, że to były jedne z wygodniejszych ciuchów jakie miałam. Czasem łapię się na tym, że szukam ich po domu i nie mogę znaleźć. W pewnym momencie jechałam do Polski w nadziei, że jak przetrzepie szafy u męża w pokoju dziecięcym to będzie gdzieś ta ostatnia bluza, której nie przywiozłam jeszcze lub coś innego. Na próżno.
Gdybym spośród mojej garderoby miała wybrać coś dziś, były by to moje wygodne jeansy, które ostatnio podarłam, ale co tam – ludzie celowo podarte kupują, to moja dziura taka straszna nie może być. Do tego lubię sweterki rozpinane i szaliki, więc taka opcja byłaby fajna i jakiś t-shirt pod spód. I buty biegowe. Zawsze wygodne.
Laurka1980
21 lipca 2023, 23:00Body ansin, kimono yellow meadow. Moje aktualnie ukochane ubrania. Buty biegowe brooks.
krolowamargot
21 lipca 2023, 10:39Jedwabna/lniana koszula, czy top, kaszmirowy sweter, spodnie kuloty z lnu, albo z czegoś z wełną - mam takie ciemnoszare, wieloletnie, nie gniotą się prawie, wyglądają idealnie po wyjęciu z walizki i strzepnięciu i po wielu godzinach siedzenia na spotkaniach. Z butami byłby problem, bo mam tego dużo, na różne okazje, od sketchersów, przez campery, całą kolekcję portugalskich sandałów i pantofli, po szpilki od Jimmy Choo, które uwielbiam, ale biegać się w nich nie da.