Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jakie zwierzaki są najlepszymi bądź najgorszymi
towarzyszami?


Nie wiem, jakie zwierzaki są złymi towarzyszami/milusińskimi. Wiem, jakich ja nie chciałabym mieć.

Zacznę jednak od tych, które ja uważam za najlepsze. Koty.

Pierwszego kota przytargałam z podwórka jak miałam 5 lat. Potem się okazało, że to był kociak sąsiadki, ale nie robiła problemów – koty do dziś nie są sterylizowane na wsiach i rozmnażają się niekontrolowanie. Ludzie wolą utopić kocięta niż koty wysterylizować. Niestety znam też przypadek Polki mieszkającej w Holandii, której koty rozpleniły się po sąsiedztwie. Jej sąsiadka, a moja koleżanka mówiła raz, że cała okolica chodzi wkurzona, bo jest duży problem z kupami w ogródkach. Tak czy inaczej, sąsiadka miała niekontrolowany miot, a ja mojego pierwszego kotka. Tygrysa.

Chodził przy nodze jak pies, kładłam go w łóżeczku dla lalek i przykrywałam kocykiem, woziłam w moim wózku dziecięcym [wtedy nie było nikogo z rodziny stać, by kupić mi zabawkowy]. Z resztą elementy wózka robiły w każdej rodzinie choćby za przyczepkę do wożenia drewna na opał.

Tygryska przejechał samochód, jak szedł za moim tatą do pracy. Drugiego tygryska tata przyniósł od jakiegoś pana ze wsi. W zasadzie to przyniósł drugiego kotka też, bo mężczyzna powiedział, że jak nie weżnie dwóch to będzie musiał drugiego zabić, bo po co mu on. No to taka przyniósł Tygrysa i Demona. Po czasie okazało się, że Demon to Demcia i tak zaliczyliśmy pierwszy transgender w rodzinie. Oby mnie za też żart nie zbanowali. Tygrys był pasiasty, wiadomo, a Demcia była czarna jak smoła z jedną malutką biała kępką białych kłaczków na piersi. Brat drzwiami od łazienki przypadkowo przytrzasnął jej ogon, więc łatwo było ją odróżnić, bo była kilka centymetrów krótsza niż reszta kotów. Demcia regularnie zachodziła w ciąże, ale prawdopodobnie była bita przez kogoś na wsi, bo rodziła zawsze martwe kocięta. Raz miała żywy miot, ale tylko jeden kotek przetrwał pierwsze tygodnie. mama nazwała ją Józefina i poszła ona na służbę do cioci naszego kolegi z klasy. Tam zagryzł ją pies.

Tygrys był z nami wiele lat – chyba 7. Przeżył dwie przeprowadzki. Demcia „przestała przychodzić” wcześniej. Nie wiemy, co się z nią stało. Za los Tygrysa odpowiada prawdopodobnie nasz sąsiad z dołu. Nie lubię dziada i chętnie napisałabym tu jego nazwisko. Rodzice mieszkali wtedy na 2 piętrze bloku. Kot był nauczony czekać pod klatką, aż go ktoś wpuści. Ten kot i kolejne [Olek, Bolek, Maurycy]. Drzwi wtedy się nie zawsze domykały i było często nasikane w klatce. Jedna z sąsiadek miała suczkę i wtedy przychodziły psy i wyły pod klatką i sikały. Nie szło ludziom przetłumaczyć, że jak kot nasika to czuć nosem różnicę i nie da się tego zapachu tak łatwo pozbyć. Wszystko poszło na koty. Kiedyś dzieciak sąsiadów powiedział nam, że widział jak ten sąsiad brał naszego kota do samochodu. I tak co roku miałam innego kota.

Aż trafił się Rubik. Tego mama wysterylizowała, kupiła kuwetę i powiedziała, ze nie da ch*jowi z dołu zabić kolejnego kota. Rubik był z moimi rodzicami chyba 15 lat. Pojawił się też Figiel, z którym mieszkałam w Toruniu, a który też zamieszkał z moją mamą – źle znosił samotność, kiedy nasza czwórka współlokatorów była w pracy – żył 10 lat. Feliks, nazywany Kefirem, ma już 11 lat, a najnowszy, którego imienia nie pamiętam ma chyba 3. Najmłodszy jako jedyny z całej rodziny kotów przeżył trucie na ogródkach działkowych. Rodzice założyli tam mały azyl. Zabierali bezpańskie koty do weterynarza, szczepili, sterylizowali. Tata zbudował budę, codziennie chodzili też je oswajać, głaskać, aby można było im znaleźć domy. Niektóre były cały czas nieufne. Ktoś z sąsiadów rozłożył trutkę. Jednego z kotów rodzice znaleźli bez głowy. To mi przypomniało, jak mojemu koledze okociła się kotka, którą dokarmiał w chlewiku, aby myszy nie było. Ktoś kocięta przybił do drzwi jego chlewika. Więc wybaczcie, jeśli uważam, że ludzie to ku*wy, ale mam niewiele powodów, by myśleć, że jest inaczej.

I teraz uwaga do co bardziej wrażliwych czytelników. Teraz będzie o Holandii.

W Holandii niemal nie ma bezpańskich zwierząt. teraz jest trochę problem, ponieważ ludzie po pandemii oddali psy i koty do schroniska. W pandemii siedzieli w domu i chcieli zwierzaka, a po pandemii okazało się, że zwierzę nie rozumie, ze właściciel chodzi do pracy i znika na 8-10 godzin dziennie. Z nudów psy gryzą meble, koty niszczą mieszkanie. Również wiele korona-kotów nie zostało wysterylizowanych i pojawiają się mioty zgłaszane po szopach i stodołach. Mówię o regionie Noord, w którym mieszkam. Pomału jest to opanowywane, ale ogólnie problemu na taką skalę jak w Polsce nie ma. I g mnie obchodzi jak jest w innych krajach – znam te dwa i porównuję te dwa. koty nierzadko mają tu chipy i nawet jak jakiś się zgubi, to wystarczy zawieźć go do weta na skanowanie i znajduje się dom. Widziałam na osiedlach jak koty ucinały sobie drzemki na ulicach i samochody się zatrzymywały, by człowiek mógł najpierw przegonić zwierzaka, lub omijają. Potrącenia się zdarzają, ale na drogach przelotowych poza wsiami. Na osiedlach królują leniwe koty i dzieci na rowerkach lub grające w piłkę. Dla mnie – osoby straumatyzowanej kolejnym zbydlęceniem ludzi, Holandia to azyl dla moich nerwów i braku wiary w ludzi. koty przychodzą tutaj się połasić, a nie uciekają w popłochu. Koty wiedzą tutaj, że są bezpieczne. Mówię to ja, wychowana baba na serialu Siedem Życzeń, który zaczyna się od scenki znęcania się dzieci nad kotem.

Inne zwierzęta.

Miałam kiedyś szczura i bardzo go lubiłam. Miał zawsze zimne łapki i ciepły ogonek. Nazywał się Melchizedek i był naprawdę fajny. Dostał jakiegoś ataku podczas kąpieli. Kiedy czyściliśmy jego akwarium – nie mieliśmy terrarium – wstawialiśmy go do wanny i odkręcaliśmy wodę. Mógł on wtedy sobie podejść do strumienia wody i wtedy stawał na tylnych łapkach i mył futerko. Był bardzo czysty i naprawdę miły.

Miałam też psa – Czarka. Dzieci znalazły go przywiązanego w lesie i moja mama poprosiła by dali go jej. Bardzo się ucieszyliśmy, jak tata odebrał nas od babci i spotkaliśmy pieska na spacerze z mamą. Pamiętam ten dzień jak dzisiaj. Rodzice zabrali go do weterynarza. Okazało się, ze to był pies rasowy. Miał blizny na ciele, które zobaczyliśmy dopiero, jak się go ostrzygło na krótko. Pies był zarośnięty i zaniedbany. Miał obcięty kawałek ucha, prawdopodobnie przy próbie obcięcia sierści. Bał się nożyczek i zawsze gryzł je, a tatę łapał za rękę, jak próbował go strzyc. Z biegiem czasu tata nauczył się obcinać Czarka podczas spacerów. Pies wącha krzaczek a tata robi szybkie ciach. Dzięki temu pies miał zawsze wygolone plecy i kudłate nogi. Wyglądał jak członek zespołu Bee Gees.

Czarek był u nas ponad 10 lat. Zestarzał się, osiwiał, stracił wzrok i miał problemy z chodzeniem. Trzeba było go znosić z 2 piętra na dół, aby mógł się załatwić. Raz zostawiliśmy go samego w domu – pojechaliśmy całą rodziną do babci na weekend. Sąsiadka miała z nim wychodzić. Wtedy jeszcze potrafił samo chodzić. Sąsiadka zamknęła go w piwnicy na cały weekend, bo skamlał. Empatia kufa mać poziom: 0. Nigdy więcej nie jechali oboje rodziców z nami, zawsze ktoś zostawał z psem. Lubił kraść mojemu tacie czekoladę – sami nigdy mu nie dawaliśmy, ale jak tata sobie odłożył do kawy na stoliku, to pies zawsze znalazł i ukradł. Lubił biegać przy lesie, tylko tam spuszczaliśmy go ze smyczy i wtedy biegł tak szybko, że żadne z nas, nawet jak byliśmy starsi, nie potrafiło go dogonić. Lubił się z nami ścigać. Raz wpadł mi do rowu pod lasem i musiałam wchodzić i go wyciągać. Mokra sierść była bardzo ciężka.

Z mojej perspektywy uważam, że do mojego charakteru i stylu życia najlepszym zwierzakiem jest kot. Zwierząt w terrarium bym nie chciała mieć. Wiele z nich ma nocny tryb życia. Na wynajmowanym mieszkaniu były chomiki, które cała noc biegały w kółku i gryzły klatkę. Nie moje mojo. Pies też odpada. Mam 3 psy w moim budynku i starczy. Chihuahua cośtam szczeka, ale to g jest mniejsze niż mój kot i na szczęście niewidzialne dla mnie. Pod 10 też jest pies, ale szczeka tylko jak ktoś do drzwi zadzwoni. Ostatnio zbiórka charytatywna włączyła psa na 10 minut. Zaś Tom i Ellen mają kilkuletniego owczarka Jessie. ten pies wyje, jak są w pracy [teraz na szczęście Ellen siedzi z brzuchem w domu] oraz szczeka jak jest w ogródku lub ktoś koło drzwi ich przejdzie. Ostatnio się jakoś uspokoił, ale kto wie.. może to tymczasowe. Tak czy inaczej uważam, że pies nie powinien być sam. Psy tworzą stada, pakty, watahy. Posiadanie psa jednego i wychodzenie na cały dzień to moim zdaniem okrucieństwo wobec zwierząt. Jesse dodatkowo zamykana jest w korytarzu – 1,5m na 3m – żeby nie niszczyła mebli z nudów. No szkoda psa. Nauczyła się ona nawet olewać mojego kota, który na nią prycha. Gdybym miała mieć psa, to tylko w przypadku, gdybym miała większy dom i była w nim częściej niż obecnie. Pamiętam jak zdziwiło mnie, jak moja koleżanka wychodziła w czasie pracy na godzinę, aby wyprowadzić psa rodziców, bo ci byli na urlopie. Zdziwiona zapytałam – to nie możesz przed i po pracy? Ona zdziwiona odpowiedziała – przecież to za długo. I wtedy do mnie dotarło – nasz Czarek siedział w domu i czekał aż wrócimy ze szkoły i może jednak to nie było fair wobec niego. Sama chodzę do wc średnio co 2-3 godziny a jakbym miała teraz zastosować technikę, że idę tylko przed i po pracy, to masakra jakaś. Więc pies nie – szkoda jego zdrowia i nerwów na takich właścicieli jak my.

A mówiąc tak ogólnie? Uważam, że w domu nie powinny być trzymane gatunki egzotyczne i niewłaściwe do klimatu. Co roku widzę, jak bernardyny latem się kiszą. Jak ludzie mają długowłose koty, by je golić na łyso latem. Z resztą jednego łysego spotkaliśmy tydzień temu już. Węże, papużki i wszystko inne, co jak wyjdzie z klatki to umiera z braku pożywienia i zimna. Jakiś czas temu myślałam, że króliki nie mogą być dobrym zwierzaczkiem, ale odkąd kolega ma i o nich opowiada, to zmieniłam zdanie. Choć raczej nie dla mnie. Nie są tak niezależne jak kot, by móc puścić go wolno i wróci do domu na karmienie. Inna znajoma ma Johnny’ego – węża i ten jest jej zdaniem spoko. Legwan czy agawa zaś już nie, bo nie chce się dać dotykać. uważam, ze do dotykania to celować należy w inne zwierzęta niż te, które są zmiennocieplne i temperatura ciała człowieka zaburza ich procesy życiowe. Albo ten legwan nie lubi swojej pani, albo jej ciepła ręka i tulenie rujnuje mu czas letargu.

Jakie zwierzaki wy macie/mieliście? A jakich zdecydowanie nie chcecie mieć?

  • Nerd-Witch

    Nerd-Witch

    18 kwietnia 2023, 08:04

    Od dziecka w naszym domu były czterołapki i zawsze byli to pełnoprawni członkowie rodziny, mieliśmy zarówno psiaki jak i koty. Raz nawet przyszły do nas lisy i mieszkały sobie "ja u siebie" na ogrodzie u moich rodziców, a później jak nadszedł czas poszły sobie w las. Kocham psy i w żadnym razie nie uważam ich za gorsze od kotów, ale jestem absolutną kociarą. Lepiej dogaduję się z kotami, dlatego odkąd mieszkam sama mam koty, ale nie wykluczone, że kiedyś będę miała też psa. marzy mi się, żeby dogadywał się z kotami i żeby to była taka zgrana zgraja sierściuchów <3

  • Kaliaaaaa

    Kaliaaaaa

    17 kwietnia 2023, 19:41

    Zawsze chciałam mieć psa (marzenie od dziecka), jako maluch miałam kanarki(ledwo pamiętam) , potem kanarka miał mój brat. Generalnie to była odpowiedź moich rodziców na "chcielibyśmy psa a przynajmniej coś co da się pogłaskać".... Kiedyś kryzysowo wylądował u nas kotek (na noc jako w domu przejściowym), był uroczy... Powiedziałam że chciałabym i tydzień później mąż mi przyniósł znajdę... I tak z nami żyje od ponad 12 lat, wyemigrował i ma się dobrze.... Z rozsądku jestem team koty , po prostu bardziej pasujemy do siebie niż z psem(styl życia). Ale takich historii jak przytoczone przez ciebie nie słyszałam, straszne...

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      17 kwietnia 2023, 22:23

      Mam nadzieję, że to ttlko chamscy ludzie z mojej wsi, ale raczej tak nie jest. Babcia męża trochę bredzi w swoim podeszłym wieku i kiedyś takim lekkim głosem powiedziała mi że zakopała reklamówkę z żywymi kotkami na łące w Bydgoszczy. Teraz stoi tam nowy blok. Mówiła, że jak szła do domu to jeszcze piszczały. Zero poczucia winy. Mówiła to takim głosem jakby omawiała cenę masła.

    • Nerd-Witch

      Nerd-Witch

      18 kwietnia 2023, 08:13

      To niestety smutna prawda, jeszcze w wielu miejscach ludzie są podli dla zwierząt :( Fundacje mają pełne ręce roboty, ciągle się słyszy o jakimś znęcaniu. Staram się tego nie słuchać i nie oglądać, bo jestem wysokowrażliwa na takie krzywdy i później nie śpię po nocach :( na szczęście są też dobrzy ludzie, którzy ratują zwierzaki i pomagają im znaleźć kochający, odpowiedzialny dom.

  • Laurka1980

    Laurka1980

    17 kwietnia 2023, 17:50

    Mam psa i 3 koty. Koty maja 12 lat, to moje pierwsze koty, od „zawsze” czyli od mojej 1 komunii mieliśmy psa. Nie wyobrażam sobie żyć bez zwierząt.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      17 kwietnia 2023, 22:21

      Czuje podobnie jak Ty. Mieszkaliśmy rok w nl i nie mogłam znieść powrotu do pustego domu. Przychodziła do nas kicia sadiasow i pchała się nam do domu. Glaskalismy, ale to nie był nasz kot, a ja lubię z kotem spać. W kolejnym domu znów była kicia co nam się do domu pchała. Glaskalismy, ale to nadal nie nasz kot. Odkąd Snoetje z nami mieszka, czuje, że dom żyje. Jak śpimy choć 10min dłużej w weekend, kicia chodzi po nas i kruczy domagając się uwagi. Super to jest.

  • Krummel

    Krummel

    17 kwietnia 2023, 09:58

    Bo gady powinno się wyciągać nie dla zabawy, ale gdy to konieczne. Mam jednego płochliwego samca i nie dotykam go od bardzo długiego czasu, maluchy raz na tydzień, gdy sprawdzam ile ważą lub gdy sprzątam ich terraria, i muszę je przenieść. To nie są zwierzęta do przytulania i głaskania, chociaż zdarzają się osobniki, które będą jeść z pęsety. I to dotyczy wszystkich gadów, nawet tych, które nie są zwierzętami tropikalnymi. My mamy kota, długowłosego, którego sierść jest świetną izolacją podczas upałów. Nie jest wychodzący, ale ja żadnego kota nie puściłabym samopas w obawie, że rozjedzie go auto, podrapie maskę samochodu sąsiada lub zrobi sobie kuwetę w czyimś ogrodzie. Gdybym pracowała krócej, miałabym już dawno psa, ponieważ uważam że zwierzęta za świetnych towarzyszy.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      17 kwietnia 2023, 22:24

      Zawsze mi się wydawało że gafy to jak rybki, buduje się im świat, a one tam sobie żyją całe życie. Gdy koleżanka powiedziała, że Johnny nasikal jej do łóżka, to miałam mindfuck. Jak to? Węże sikają? 🤣

    • Krummel

      Krummel

      18 kwietnia 2023, 05:45

      Hahaha no nie, węża do łóżka nie powinno się brać :D masz rację, że to są zwierzaki do obserwowania, jak rybki (mam dwa akwaria i dużej różnicy nie ma hahaha). Ale... Podobno teju argentyński jest wśród gadzich krewnych wyjątkiem, i można z nim wytwowrzyc pewnego rodzaju więź.

  • PACZEK100

    PACZEK100

    17 kwietnia 2023, 06:53

    My mamy chomiczka, już drugiego. Jest mało wymagający a i nie boimu się że syn zrobiłby mu krzywdę niechcący. Jak byłam mała to też mieliśmy chomiki bo tylko jakie małe stworzonko zgadzał się ojciec. Psy są fajne jak ma się domek i jest z tym zwierzakiem. Zastanawiamy się w przyszłości nad adopcja kota ale to właśnie za jakiś czas jak będziemy więcej w domu.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      17 kwietnia 2023, 08:00

      Kot wychodzący zajmie się sam. Nie wychodzący lepiej by miał towarzysza. Kotki są spokojniejsze niż kocury przed kastracja. Po kastracji kocury śpią więcej niż kotki. Wiele do przemyślenia.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.