Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wymęczyli mnie emeryci


W poniedziałek Zapowiedziałam szefowej, że we wtorek raczej zrobię sobie dzień wolny. Ciesze się, że mam taką pracę i szefów, że wszystko  idzie obgadać. Ogólnie moje doświadczenie z praktykami studenckimi i pracą w Holandii pokazują, ze szef jest twoim kumplem z pracy i jak powiesz mu szczerze co się kroi, to on oceni sytuację łagodniej. Nie ma co udawać chorobę i leniuchować w domu, jesteś chory to jesteś. Kadrowa ma inne na to spojrzenie, ale odkąd zaczęłam używać do komunikacji oficjalnego firmowego maila a nie whatsup to też pilnuje ona standardów pracowniczych. Zaś moja bezpośrednia przełożona jest na okej niemal ze wszystkim. Więc powiedziałam - "spotkam się z emerytami, którzy chcą imprezować o 22 w poniedziałek. zasypiam za kierownicą, więc wezmę rower. Rowerem jadę godzinę. Będę w domu późno. We wtorek wolę spać niż być w pracy." "Okej, baw się dobrze."

Tak więc po powrocie z pracy, zrobiłam trening. Na szczęście siły były. 

Nie wiem czemu chłopek pokazuje mi brak pracy brzuchem. Wprowadziłam wszystkie treningi, jak zawsze i pierwszy raz przy treningu ABS nie pokazuje mi brzucha :D

Spotkanie minęło szybko, bo nie było przerwy koło 21. Omówiliśmy przyniesione prace i dostałam pochwałę za swoje zdjęcia. Spodobał im się kreatywny autoportret i ogólnie ocenili, ze pewnie zespoliłam dwa zdjęcia. No i że mogłam usunąć pewien element w photoshopie - ja zaś zauważyłam go dopiero, jak wydrukowałam zdjęcie. Wybraliśmy zdjęcie miesiąca i zaczął się borrel. Holenderska impreza. Wszyscy stoją i rozmawiają. Postałam, pogadałam, wypiłam dwie lampki wina i zjadłam trochę sera. Pogadaliśmy o tym, że firma, gdzie drukuję zdjęcia przeinacza mi kolory - wszystko wychodzi bardziej pomarańczowe i na następny temat - kolor - zabiera efekt przez zbytnie ocieplenie barw zdjęć. Dostałam polecajkę gdzie w okolicy podjechać i spróbować. Misja w sam raz na dzień wolny.

Nie ładowałam roweru, bo miałam 4 kreski baterii i zemściło się to na mnie w drodze powrotnej. wiedziałam wcześniej, że na braku zasięgu [bereik] da się jeszcze trochę pojechać. Silnik nadal działa. Jednak jazda w obie strony pod wiatr wyżyłowała baterię do cna. Jak mi ikonka baterii zaczęła migać jakieś 4km od domu, silnik przestał pracować. W jeździe rowerem elektrycznym trzeba wiedzieć jedną rzecz - jest bardzo ciężki i jazda bez silnika, a raczej przeciwko silnikowi, to tak, jakby jechać pod bardzo dużą górkę i ciągnąć za sobą co najmniej malucha. Na pierwszej przerzutce, gdzie normalnie się pedałuje w miejscu, ja stawałam na pedałach aby podjechać pod mostek. Udygać tego dziada było bardzo ciężko. Była noc, a ja myślałam, że łatwiej i szybciej będzie go zaprowadzić do domu pod ten wiatr niż pedałować dalej. Jeszcze cały wtorek czułam, jak mnie nogi bolą. 

Co zaoszczędziłam gnając na spotkanie klubu, odrobiłam wracając. 

W Holandii wystąpi Modzelewski. Kto lubi - są bilety na Amsterdam, Tilburg i Rotterdam. Może zobaczymy się gdzieś na widowni.

  • Gramatyka

    Gramatyka

    11 stycznia 2023, 19:38

    Myślę, że to nie domena szefów w Holandii, tylko dobrych szefów w ogóle. Ja z takimi sprawami jak urlop, kiedy ja chcę, czy wcześniejsze wyjście, spóźnienia do pracy, bo w dojeździe do pracy uwzględniam godziny szkoły dzieci, nigdy nie mam problemów - ma być praca na termin wykonana, a kiedy ją zrobię i w jakiej kolejności, steruję sama. Pracuję w Polsce w mikrofirmie.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      11 stycznia 2023, 19:41

      masz więc świetnie. Ja w Polsce nie miałam ani jednego dobrego szefa. Pijaństwo, cwaniactwo, wyzywanie pracowników i hit - "nie waż mi się zajść w ciążę dopóki michalina nie wróci z macierzyńskiego".

  • sachel

    sachel

    11 stycznia 2023, 12:06

    Mój szef też super. Jak mu się przyznałam, że się godzinę spóźniłam do pracy, bo spałam, to przyznał "przynajmniej się wyspałaś". Nigdy nie ma problemu z dogadaniem się. Mój Starszak jedzie ze szkołą na wycieczkę do Brukseli i Amsterdamu, ale dopiero w czerwcu. Chłopak już jara się jak pochodnia. Dzielna byłaś z tym pchaniem roweru. To podchodzi pod jakiś cross weight :)

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      11 stycznia 2023, 19:04

      fajny ten szef, taki niezbyt Januszowaty ;) Do ludzi.

  • krolowamargot

    krolowamargot

    11 stycznia 2023, 10:53

    Nie, standupy nie dla mnie, zupełnie mnie nie śmieszą.

  • PACZEK100

    PACZEK100

    11 stycznia 2023, 08:49

    Ojej ale miałaś przygody. Ja to bym się chyba bała sama po ciemku wracać.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      11 stycznia 2023, 19:05

      ciemność nie jest problemem. Przywykłam. Za dnia brakuje mi tu krzaków, po ciemku cieszę się, że widać wszystko na 4 km do przodu :D

  • beaataa

    beaataa

    11 stycznia 2023, 07:13

    Masz jakis plan B na wypadek awarii np. dziura w dętce? Ja jak wracam tak po nocy mam to gdzieś z tyłu głowy. Bo zawsze jest zapas i narzędzia, ale pomysł zmiany po ciemku i na zimnie strasznie mnie odpycha :(

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      11 stycznia 2023, 16:09

      Mam komplet kluczy w rowerze. Latki i tak bym wolała w domu kleić, zaś wymiana dętki nie wchodzi w grę. W zwykłym rowerze to pół biedy, ale jak w piasciw jest dynamo, hamulec i silnik to lepiej nie grzebać samemu. Niestety ale to nie jest prosty rower jk mój stary Wigry 3 który stawiało się na siodełku i zabawa trwa. Mam za to ubezpieczenie pełne na rower więc dzwonię po pomoc drogowa i muszą mi w ramach obezpiecsenia go naprawić, holowac jak trzeba a mnie zawieźć, gdzie chce jechać. Wszystko za 4 euro miesięcznie.

    • beaataa

      beaataa

      11 stycznia 2023, 18:18

      Elegancko masz, zazdroszczę :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.