Jakimś cudownym złączeniem płyt tektonicznych, mikro płyty Azorów, prądami morskimi i zmiana wysokości terenu o kilometr, powstało zawirowanie powietrza, które krąży wokół wysp, formując nad nimi chmury, w których toną szczyty. Gdzie wszędzie dookola może być słonecznie, ale nad samymi wyspami pada deszcz. Terceira jest taka wyspą. Na wybrzeżu chmury, w centrum słońce. I odwrotnie. Żeby coś zaplanować trzeba oglądać widok z kamer na żywo w różnych partiach wyspy.
I tak znów u nas było brzydko. Stwierdziliśmy, że co tam i pojechaliśmy na szlak ale po drodze wjechaliśmy w chmurę i zaczęło lać. Więc pojechaliśmy dalej. Aż dotarliśmy na przeciwległy koniec wyspy. I szlak turystyczny, który tam jest. To był strzał w dziesiątkę.
Pogoda była super. Chwilę kropiło, ale potem było słońce. Opalilismy karki.
Było sporo błota i momentami było bardzo ślisko.
Wchodziliśmy naprawdę wysoko i czasami stromo, ale głównie po trawie więc nie było tak źle. Jedno zejście mieliśmy takie, że pojechałam na butach, a w jednym miejscu szlak szedł sama krawędzią klifu i z moim lekiem wysokości postanowiłam iść po drugiej stronie pastucha, przez pastwisko. Jeden odcinek szliśmy między krowami.
Wracając że szlaku pojechaliśmy na zakupy. W wiosce po drodze akurat miały się odbywać gonitwy z bykami. Usiedliśmy więc na trybunach zrobionych w tym celu i obserwowaliśmy. Żal mi zwierzęcia, bo liczyłam, że trochę poturbuje chłopaków, ale lina bezpieczeństwa ratowała ich dość często. I nakładki na rogi.
Z tarasu domu podziwialiśmy zachód słońca nad oceanem. Widać kolejny wulkan po lewej stronie.