No to po ciepłym lecie natura wyrównuje bilans i zaczyna się już prawdziwie jesienny czas - zwłaszcza jeśli chodzi o temperatury. Trzymam się dzielnie łykając jakieś proszki na odporność i pijąc wapno, ale to nie ma sensu kiedy i tak wszyscy na około prychają i o infekcję tak łatwo. Najlepsza metoda na profilaktykę, to sauna - już były dwa seanse i mycie rąk! To oczywiście nie Ameryka, ale zapominamy o tym, że wiele bakterii przenosi się właśnie tą drogą.
Wbrew pozorom to najgorszy okres, potem organizm się już przyzwyczaja i jak jest nawet zimniej to jest już bardziej uodporniony.
Najgorsze że wróciła mi astma. No cóż - to może coś z czym daje się żyć, ale jednak bardzo upierdliwe. Kaszel budzi w nocy, a w dzień podrażnia gardło i jest coraz gorzej. Będzie się trzeba wybrać do lekarza po jakieś kolejne proszki.
Dietkowo plany zmiany na ograniczenie kalorii we wszystkich poroduktach - posiłkach i ich składowych oraz zwrócenie większej uwagi na to co wpychamy do brzusia. Chcę sobie kupić też buty do biegania, ale zobaczymy co z tego wyjdzie, bo rower też mam i w tym roku jakoś chyba niewiele był w użyciu...