Ale te dni szybko mijają...Mamy już sobotę 28 listopada....za miesiąc święta...Powoli zbiera mi się na wspominki tego roku...Może to za szybko,ale tak już coraz bliżej końca roku...Przewijam taśmę do początku roku...co tam w moim życiu się wydarzyło od stycznia...Raz na mojej twarzy pojawia się uśmiech a raz łzy...Już teraz mogę śmiało powiedzieć,że ten rok jest zwariowany, pogmatwany,nieprzewidywalny...I pomyśleć,że jeszcze miesiąc do końca 2015 roku...I jeszcze wiele się może przez ten miesiąc wydarzyć. Ale wszystkie podsumowania będą za miesiąc...
A teraz sprawy bieżące...weekend samotny, Pan M poza granicami kraju...Ja sama z dziewczynkami...Sobota prawie dobiega końca, rano śniadanko, później szybkie zakupy, wizyta w kościele, krótka wizyta u rodziców i do domku... Obiadek dla dzieci a później chwila relaksu przed tv i robienie obiadu na jutro...jak zaczęłam około 14ej to dopiero teraz skończyłam... a mamy godzinę 17stą...
Samopoczucie moje hmm smutek... raz ,że Pan M nie jest z Nami na weekend, a dwa psina Pana S jest chora... Przeszła operację i mam nadzieję,że to pomoże aby wyzdrowiała...
Posiłkowo hmmm bez szału...