Coś mnie ostatnio odrzuca od mięsa. Cuchnie mi. Lubiłam zjeść kaszankę i coś mielonego, czasem kiełbasę podwawelską. Teraz mięsa na tacce nie tknę. Musi być świeżo mielone i pieczone. Kaszanki też nie tknę i pasztetowej ani pasztetu kupnego. Na kiełbasę nosem kręce. Jem jeszcze tylko parówki berlinki, wędzonki ale lepsze i schab pieczony, ale bardzo świezy, bo jak poleży w zamrażalniku juz nie ruszę. Muszę wypróbować pasztety domowe. Jem jeszcze konserwy z boczku, ale domowe i jem boczek wędzony. Mięso musi być bardzo świeze. Nic nie mogę zamrażać i po jakimś czasie jeść. W moim życiu był okres kilku lat gdy mięsa poza rybami nie jadłam wcale. Kusi mnie by do tego wrocić, ale boję sie przytyć. Gdy jem więcej białka to chudnę.
Zaczęłam czytać interwencję kryzysową, bo wkrotce muszę napisać pracę na ten temat. Książka to podręcznik. Jest to da mnie bardzo interesujące i nie wykluczam poszerzenia wiedzy na kursie. Kiedyś dawno temu moj chlopak mial problemy. To byl poważny kryzys i grozil samobójstwem. Ja mu nie potrafiam pomóc i doszlo do tego, że po potężnej awanturze odebrał sobie życie. Wtedy ja znalazłam sie na krawedzi i wpadłam w depresję. Calymi dniami spałam. Nie dbałam o siebie, nie kontaktowałam sie z nikim. Czasem plakałam. Babcia zabrała mnie do psychiatry i musiałam brać leki. Myślę, że to w jakiś sposob mnie naznaczyło na całe zycie. To się stalo pod koniec stycznia, a maturę miałam zdawać w maju. Zrezygnowałam i zdałam tylko dyplom. Wtedy uznałam, że matura mi niepotrzebna, bo i tak interesujące mnie studia są dla mnie niedostępne z powodu odległości. Myślę jednak, że gdyby nie to samobójstwo i moja choroba, to maturę bym zdała. Gdy to się stalo bylam w trakcie przygotowywania sie do niej i nieźle mi szło. Całe życie mi było wstyd, że matury nie mam.
Usiłuję Krzyśka namowić na naukę. On chodził 4 lata do liceum zawodowego i w czwartej klasie miał problem z matematyką. Nie zaliczył i miał mieć poprawkę, ale sie obraził i nie poszedł. Ukończoną ma szkołę zawodową i jest tokarzem. Niestety jest chory i jako tokarz nie może pracować. Nie wolno mu pracować przy maszynach, bo bierze leki. Pracuje jako pracownik gospodarczy w zakładzie pracy chronionej co go oczywiście nie cieszy. Uczyć się jednak nie chce. Ma bardzo dobrą pamięć i miałby w szkole szansę.
Wczoraj na dworze wykosiłam pod domem mamy i narąbalam trochę drewna na rozpałkę. Dziś deszcz i trzeba będzie działać w domu....:)
Z Rozunią lepiej. Od niedzieli robiam 2 razy dziennie Reiki, raz oczyszczanie i zabieg praniczny i raz bioterapię. Wczoraj zaczęlam poić strzykawką. Zaraz po tym zaczęla jeść, ale luksusy. Wróciła też do mnie na kolana. Obylo się bez weterynarza, a już byłam na wizytę umowiona.
Nattina
13 października 2021, 08:04Z mięsem mam podobnie. Czasem myślę,że mogłabym obejść się bez, ale za jakiś czas przychodzi ochota na jakąś wędlinę czy pasztet. Jednak cały czas rozważam czy nie ograniczyć zwierzęce białko do przetworów mlecznych i ryb.
araksol
13 października 2021, 10:58ja jem rzadko i to chyba zdrowiej:)
aska1277
12 października 2021, 18:54Ja czasami mam takie fazy, że nie jem mięsa i nie ciągnie mnie do niego.....Ale bywają dni, kiedy lgnę jak ćma ;)
araksol
12 października 2021, 19:18no i ja też... ale nie teraz