Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
środa

Wczoraj przemierzyłam swoje włości i zmieniłam decyzje odnośnie wycinania chaszczy. W trzech miejscach je zostawie. Niech sobie bujna, dzika roślinność zyje. Niech się krzewi na pożytek ptaków i Matki natury. Wytnę tylko w tych miejscach w ktorych ma coś potrzebnego rosnąć. Znalazłam przy okazji kolejna leszczynę już owocującą...:) Jutro Krzysiek wytnie trochę winobluszczu, który panoszy się przed domem. Będzie musiał wchodzić na wysoką drabinę. Trochę strach...

Dziś muszę wyjść plewić o ile pogoda pozwoli... Chcę skończyć rabatki kwiatowe na podwórku. Później oczyszczę kolejny garnek i tyle będzie pracy poza zawodową.

Zastanawiam się czy nie położyć na włosy jakiej naturanej farby typu henny. Chyba im tego potrzeba, bo od kilku lat robie balejaż i końce są przesuszone. Stosuję maski do włosów, ale to nic nie pomogło. W ciągu kilku dni pójdę do fryzjera podciąć włosy i wtedy zdecyduję. Myślę o kolorze kasztanowym. Mogłabym zrobić kilka farbowań w zimie, a wiosną wrócić do balejażu, bo to praktyczniejsze. Jedyny problem to taki, że ponoć farby chemiczne na hennie wychodzą zielonkawe.

Kajtek juz się zadomowił. Nadal niektóre koty goni, ale to nie jest groźne. One juz się do tego przyzwyczaiły i zajmują sie tym czym wczesniej. Wczoraj odkrył zabawkę - wieżę z kulkami. Szaleje z nią aż się zmęczy, a energii ma dużo. Chyba kupię węża z piłeczką...:)

Tu Punia udaje ikonę, czyli leżing na półce, nowy obraz i wiersz...

***

chwila po chwili

rozpływam się w ciszy opadających powiek

błogostan to krąży to faluje

między opuszkami palców a kącikiem ust

kuszący zapach

sekretnych zakamarków tłumi wolę mąci myśli

spijam westchnienia jęki

błogosławiąc słodycz i namiętność

zanurzam się w tobie po ostatni krzyk

po spełnienie