Dziś dość nerwowy dzień, bo jadę do miasta. Muszę niestety. Wrócę szybko, ale wyjść muszę, a tego nie lubię. Po południu będzie normalna aktywność plus ogarnięcie domu na święta. Praca w domu się ślimaczy jak może. Denerwuje mnie to. Krzysiek do pracy na razie nie idzie, bo nie da rady dojeżdżać z drugiej zmiany. Autobusu niestety brak. Wszystko utknęło. Jutro może już przyjedzie Sebastian. Toby mi trochę humor poprawiło. Wprowadza nieco życia do domu i ma na mnie dobry wpływ. Ma mi przywieźć kolejne plastry z brzozy. Tym razem maja być mniejsze, ale i tak się cieszę.
Brakuje mi działań artystycznych, ale teraz nie mam na nie czasu.