Dziurkacze wreszcie kupione. Już są wysłane. Masę pieniędzy straciłam, ale czego się nie robi, gdy przyjemność wchodzi w grę. Zwłaszcza taka, która nikomu nie szkodzi. Naciągnęłam też Krzyśka. Udało mi się i jeden dziurkacz z tych droższych mi kupił. To znaczy nie on, ale poszły na to pieniądze domowe. Nasze wspólne. Resztę kupiłam za swoje. Te co sobie zarobiłam. Nie daję ich do wspólnej kasy i wydaję na swoje potrzeby. Krzysiek się nie buntuje nawet... Kupiłam też papiery i inne drobiazgi do wytwarzania kartek. Już się nie mogę doczekać kiedy zacznę robić te nowe, odmienione kartki...
Wczoraj byłam w mieście i dziś też jadę na chwilę tylko na pocztę. Muszę wysłać wylicytowane fanty, bo bazarek mi się skończył. Muszę to załatwić szybko z powodu kartek świątecznych. Następny wyjazd będzie już w przyszłym tygodniu. Trzeba kupić nasiona między innymi bobu i dymkę na piórka. Może inne nasiona też kupię od razu, żeby dwa razy do sklepu nie chodzić.
Diety nadal nie stosuję. Jem wszystko co lubię w tym majonez, kluski, ziemniaki, smażone, jogurty smakowe, serki homogenizowane, a nawet raz w tygodniu chipsy. Nie żałuję sobie węglowodanów, bo później będzie mi ich brakowała jak się zdecyduję przejść na Dukana na kilka miesięcy...
MonikaSeget
18 marca 2016, 08:17Dla mnie dziurkacze to narzędzie do produkcji sztampowych kartek świątecznych bez duszy.
araksol
18 marca 2016, 13:42e nie fajne są
anhedonia.
17 marca 2016, 19:46Dzień bez wpisu Araksol? Jakoś tak dziwnie ;)
araksol
18 marca 2016, 13:42:)
gilda1969
17 marca 2016, 09:02Ciekawa jestem nowych kartek z użyciem dziurkaczy:)
ela61
16 marca 2016, 23:33Czyli po świętach dieta?!!
araksol
18 marca 2016, 13:42chyba tak
eszaa
16 marca 2016, 19:08jest zdrowsza wersja Dukana, poczytaj w moim pamiętniku. Nie taka restrykcyjna
araksol
16 marca 2016, 19:21dobrze...